Europejski Stadion Kultury 2020 zakończyły w niedzielę dwa iście słowiańskie wydarzenia, które w uczestnikach obudziły pradawne duchy naszych przodków.
JOANNA GOŚCIŃSKA, MARCIN CZARNIK
Pierwsze z nich rozpoczęło się tuż po zapadnięciu zmroku w klubie festiwalowym na bulwarach. To właśnie stamtąd ruszyła teatralna parada „Słońce na Wschodzie, na Zachodzie Księżyc. Sen o nocy letniej” w wykonaniu A3Teatr.
Około 30 aktorów w słowiańskim pochodzie przy dźwiękach muzyki na żywo przeszło kilkaset metrów w kierunku mostu Zamkowego, gdzie zakończyła się parada (pierwotnie planowano finał na al. Lubomirskich).
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Instagramie!Parada robiła wrażenie. Odcinek od sceny na bulwarach do mostu Zamkowego jest nieoświetlony. Idąca w mroku grupa aktorów z lampionami w przeróżnych kształtach – od Słońca i Księżyca, które prowadziło całą paradę, po konie, jednorożne, wodne stwory – wyglądała niczym rytualny pochód naszych przodków. Sama muzyka zaś wprawiała w nastrój plemiennych tańców. Spacerującym bulwarami tak spodobała się parada, że aż prosili na końcu o bis.
Po paradzie, raptem kilka metrów dalej, na parkingu przy hali Podpromie, czekała scena, na której wystąpili zespół Dym i Czarny Bez na tle mappingu autorstwa Dariusza Makaruka. Zgromadzonej, nawet dość licznie publiczności, artyści zaprezentowali się w koncercie „Wspólne korzenie”.
Muzycy poza nasz wymiar przenieśli nas dzięki muzyce o metalowym brzmieniu, dla której inspiracją jest folk, poganizm, związek człowieka z naturą i miłość. Ta mieszanka dźwięków wprowadzała w trans, dzięki czemu można było przenieść się w czasie i delektować się swego rodzaju mistycznym poganizmem minionych czasów. Całość widowiska dopełniał niezwykły mapping, który dodatkowo podkreślał owo sięganie do korzeni artystów grających na scenie.