Pies-podróżnik chciał pojechać Pendolino z Rzeszowa do Gdyni i to bez biletu. Podróż skończyła się w Krakowie. Psiak bezpiecznie czeka teraz na swojego właściciela w krakowskim schronisku.
Są wakacje, więc w podróż wybierają się nie tylko ludzie, ale także pieski. W przypadku tych drugich problem rodzi się wtedy, gdy na wycieczkę wybierają się bez właściciela. Taka sytuacja miała miejsce w środę. Młody kundelek wyglądem przypominającym owczarka szetlandzkiego postanowił, że pojedzie nad morze i to nie byle czym, bo najnowszym i najszybszym pociągiem, jaki jeździ po polskich torach – Pendolino.
O psie, który jeździł koleją, poinformowało na swoim Facebooku KTOZ – Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. „Taki psiak, przyjechał do nas z samego Rzeszowa. W schronisku nadano mu imię Kolejarz na cześć i w podziękowaniu dla załogi pociągu relacji Rzeszów – Gdynia” – czytamy w poście.
Piesek do pociągu w Rzeszowie wsiadł po godz. 6:00. Obsługa pociągu czworonożnego gościa bez biletu zauważyła w momencie, gdy Pendolino już ruszyło. Najpierw próbowano znaleźć właściciela psa na pokładzie pociągu. Gdy to się nie udało, wówczas obsługa Pendolino skontaktowała się z krakowskim schroniskiem.
– Piesek sam nie mógł oczywiście pojechać do Gdyni. Obsługa pociągu zadzwoniła do nas, informując kiedy będą w Krakowie. Na odbiór pieska miałem mało czasu, bo zaledwie trzy minuty, ponieważ tyle pociąg miał postoju na stacji w Krakowie – mówi nam Adam Torchała, pracownik KTOZ, który odbierał psa z peronu.
– Piesek, którego niosłem do samochodu około 10 minut, pachnie, a to oznacza, że jest zadbany. Ma też na sobie kosztowną obrożę przeciw pchłom. Piesek to nie wykastrowany samiec, więc mamy nadzieję, że nie jest to podrzucenie wakacyjne, a przypadek, np. piesek pobiegł za zapachem – dodaje.
Właściciel pieska przez następne dwa tygodnie będzie mógł odebrać w krakowskim schronisku przy ul. Rybnej 3. –Będzie musiał udowodnić, że pies jest jego. Najlepszym dowodem na to będzie reakcja zwierzaka – jeśli będzie cieszył się z obecności właściciela, to dobry znak – mówi Adam Torchała.
Po dwóch tygodniach, gdy właściciel psa-podróżnika się nie odnajdzie, zwierzak stanie się własnością schroniska i trafi do adopcji. Tak się prawdopodobnie nie stanie, bo po godz. 13:30 z krakowskim schroniskiem skontaktował się właściciel psa. – Wszystko wskazuje na szczęśliwy finał tej historii – mówi Adam Torchała.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl