„Czy tak wygląda innowacja na obrzeżach miasta?” – to jedno z haseł na billboardach, które na ulicach Rzeszowa mają pokazać, że poszerzenie stolicy Podkarpacia niewiele daje. Billboardy wynajęły podrzeszowskie gminy.

[Not a valid template]

 

– Ta akcja jest ohydna, paskudna, poniżej godności. To świństwo, czarny PR, cios poniżej pasa, próba zdyskredytowania idei poszerzenia Rzeszowa – uważa Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa.

Na ulicach miasta w ostatnich dniach pojawiły się billboardy, które mają przekonać mieszkańców Rzeszowa, że proces poszerzenia granic administracyjnych to zły kierunek rozwoju stolicy Podkarpacia.

Billboardy wynajęło stowarzyszenie Aglomeracja Rzeszowska. Tworzą je Starostwo Powiatowe w Rzeszowie i 11 podrzeszowskich gmin, m.in. Boguchwała, Tyczyn, Trzebownisko, Krasne i Świlcza. Billboardy nawiązują do trwającego kolejnego procesu poszerzenia Rzeszowa, o co zabiegają władze miasta.

„To jest gorsze niż wojna podjazdowa. To jest świństwo. Brak mi słów na to, żeby w domu u kogoś pisać na kogoś. Powinni się tutaj czuć gośćmi” – tak akcję gmin skomentował na antenie Radia Rzeszów prezydent Tadeusz Ferenc.

NIE dla poszerzenia miasta

Przypomnijmy, ratusz chce przyłączyć do swoich granic całą gminę Krasne i 12 podrzeszowskich sołectw. Decyzję o poszerzeniu miasta do końca lipca podejmie rząd. Obecnie trwają ostatnie konsultacje społeczne w gminach, w których biorą udział mieszkańcy. Decydują oni, czy chcą być ich miejscowości włączono do Rzeszowa.

Większość mieszkańców mówi „nie”. Kampanię przeciwko poszerzeniu Rzeszowa nakręcają wójtowie i burmistrzowie gmin, z których miasto chce zabrać sołectwa. Teraz samorządowcy zrobili kolejny krok przeciwko Rzeszowowi. Na ulicach miasta pojawiły się billboardy, z których wynika, że z poszerzenia Rzeszowa niewiele wynika.

Na jednym z billboardów jest np. umieszczony młody mężczyzna, który stoi na tle znaku mówiącego o tym, że wjeżdżamy do Rzeszowa. Za znakiem są niezagospodarowane tereny. „Czy tak wygląda innowacja na obrzeżach miasta?” – czytamy na billboardzie, opatrzonym hasłem „NIE dla poszerzenia miasta”.

Za co Rzeszów ma się wstydzić?

Ale akcja ma nie tylko wytykać to, że miasto na przyłączonych wcześniej terenach niewiele zrobiło, ale inne billboardy uderzają w ratusz, że nie potrafi od lat rozwiązać swoich problemów, np. wyremontować basenów Rzeszowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, czy wybudować aquaparku, albo załatać dziur w ulicach na obrzeżach miasta.

– Chcemy zwrócić uwagę mieszkańców Rzeszowa, że prezydent Rzeszowa systematycznie prowadzi akcje poszerzenia miasta, składa różnego rodzaju obietnice, które są niesamowicie kosztowne. Przyjeżdża do jakieś miejscowości i obiecuje złote góry za parę milionów złotych. Kto to ma sfinansować i z czego? – pyta Piotr Klimczak, wiceburmistrz Boguchwały.

Tadeusz Ferenc niedawno zadeklarował, że Rzeszów w ciągu pięciu lat przeznaczy 100 mln zł na inwestycje w gminie Krasne, jeżeli ta gmina zostanie włączona do stolicy Podkarpacia.

Samorządowcy z okolicznych gmin w takie obietnice nie wierzą. Uważają, że Rzeszów ma na tyle dużo swoich nierozwiązanych problemów, że powinien najpierw nimi się zająć, a nie sięgać po cudze tereny.

– W Rzeszowie są niepokojące zjawiska demograficzne. Całe centrum, stare dzielnice się mocno wyludniają. Ludzi ubywa w dość drastycznym tempie, na niektórych osiedlach 2-3 tysiące osób rocznie. Trzeba się zająć swoimi sprawami na swoimi terenie.

– Sąsiadujemy z dużym miastem wojewódzkim. Oczekujemy, że będą w nim takie usługi, jak w innych miastach wojewódzkich. Dlaczego Rzeszów, jako jedyny, nie ma aquaparku? To wstyd – przekonuje wiceburmistrz Klimczak.

Niedosyt jest, ale…

Władze Rzeszowa uważają, że kampania billboardowa prowadzone przez podrzeszowskie gminy jest kłamliwa. Od 2006 r. do 2010 r., gdy zatrzymał się proces poszerzenia miasta, ratusz w przyłączone tereny zainwestował ok. 700 mln zł. Powierzchnia Rzeszowa zwiększyła się w tym czasie z 53 km do 116 km kw.

– Władze gmin chcą skłócić swoich mieszkańców z naszymi mieszkańcami. Nie widzę innego celu tej kampanii – mówi Marek Ustrobiński.  Przypomina, że mieszkańcy podrzeszowskich gmin korzystają na co dzień z rzeszowskich dóbr: przedszkoli, szkół, żłobków, kin, galerii.

– Oczywiście, że jest pewien niedosyt, że chciałoby się zrobić więcej. Ale setki milionów złotych zainwestowanych w przyłączone już tereny świadczą o tym, że poszerzanie Rzeszowa to było dobre pociągniecie. Mieszkańcy się z tego cieszą. To, co myśmy zrobili na przyłączonych terenach, to gminom zajęłoby ok. 30-40 lat – twierdzi wiceprezydent Ustrobiński.

Ratusz poszukuje bogatych?

Ratusz powtarza, że celem dalszego poszerzenia Rzeszowa jest budowa mocnego centralnego ośrodka województwa podkarpackiego. I na tym – zdaniem władz miasta – skorzystają także okoliczne gminy.

Samorządowcy twierdzą, że jest odwrotnie. Budżety gmin, z których miasto już zabrało tereny, są mniejsze, jest mniej pieniędzy na inwestycje, gminy mają większe problemy w zdobywaniu dodatkowych pieniędzy.

– Poszerzenie granic to kradzież zdolności rozwojowych sąsiedniego samorządu – mówią wójtowie i burmistrzowie.

– W Rzeszowie tereny się poszerza i nic nie robi. To takie szukanie podatników. Jak trochę bogatych rzeszowian uciekło z miasta i wybudowało domy na obrzeżach, to ich podatkowo znowu się obejmie – twierdzi Piotr Klimczak.

Kochać się nie musimy

Akcja billboardowa pokazuje też, że idea Rzeszowskiego Obszaru Funkcjonalnego, czyli zrzeszenia Rzeszowa i podrzeszowskich gmin, które miały zabiegać o wspólne inwestycje na ok. 300 mln zł, to projekt nie mający nic wspólnego ze współpracą samorządów.

– Trudno nam się będzie porozumieć na zasadzie konsensu – przyznaje Marek Ustrobiński. – Z jednej strony rozmawiamy, a drugiej podstawiamy sobie nogi – dodaje.

Gminni samorządowcy uważają, że realizacja inwestycji w ramach ROF nie jest zagrożona. – Jak pieniądze są do wzięcia, to się dogadamy. A akcja billboardowa? Kto powiedział, że musimy do siebie pałać miłością? – mówią samorządowcy.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama