Pomoc liczona w tonach. Ciężarówki z towarami wciąż jadą na wschód [FOTO]

Każdego dnia, dziesiątki TIR-ów, jadą z Polski na Ukrainę. Wiozą pomoc humanitarną dla tych, którzy zostali w kraju ogarniętym wojną. Potrzeby są coraz większe.

 

Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Czwartek, 28 kwietnia, polsko-ukraińska granica. Z porannego raportu wynika, że w ciągu ostatniej doby w Korczowej celnicy odprawili 70 ciężarówek z pomocą humanitarną. W Medyce – 22. 

W tym samym czasie, przed magazynem Caritas diecezji rzeszowskiej, stoją ułożone w równych rzędach, kartonowe pudełka z żywnością. W środku jest woda, ryż, kilka konserw, pomidory, owoce w puszkach i zupy instant. Czekają na odbiór. Do tej pory wyjechało stamtąd 107 transportów z pomocą humanitarną.

– Czasem są to TIR-y, czasem samochody ciężarowe, innym razem busy. Głównie z produktami żywnościowymi, medycznymi, środkami higieny oraz lekarstwami – mówi ks. Piotr Potyrała, dyrektor rzeszowskiego Caritasu.

Pomoc wysyłana jest do ośrodków opiekujących się dziećmi, chorymi, niepełnosprawnymi, bezdomnymi, a także do zwykłych obywateli. Caritas współpracuje również z dużymi magazynami za wschodnią granicą, skąd pomoc jest transportowana w głąb Ukrainy, m.in. w rejony najbardziej dotknięte działaniami wojennymi. 

Dzieci liczyły czołgi

Caritas wspiera także ukraińskich uchodźców, którzy zatrzymali się w Rzeszowie. To właśnie dla nich zorganizowano punkt gdzie mogą dostać ubrania, żywność i środki czystości. – To był „strzał w dziesiątkę”. Każdego dnia przychodzi około 200 osób. Przed świętami wielkanocnymi kolejka była na pół parkingu – pokazuje ręką ks. Potyrała.

Punkt działa od sześciu tygodni, w tym czasie zgłosiło się prawie 8 tys. osób. 

Uchodźcy mogą liczyć także na pomoc psychologiczną. – Oni widzieli rozlewaną krew, małe dzieci liczyły czołgi, słyszały wystrzały. Dlatego potrzebują takiego wsparcia. Zatrudniliśmy  psychologa, Ukrainkę, która sama uciekła z dwójką dzieci. My pomogliśmy jej, a teraz ona pomaga swoim rodakom – dodaje dyrektor.

Pomoc systemowa

Gdy tylko rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, wojewoda podkarpacki Ewa Leniart uruchomiła system pomocy dla Ukrainy. Jego częścią są magazyny, do których przywożone są dary gromadzone zarówno na poziomie gmin, jak i te zbierane przez organizacje czy osoby indywidualne. 

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Od 24 lutego, czyli od pierwszego dnia ataku Rosji na Ukrainę, wyjechało z nich 5 tys. 800 ton pomocy humanitarnej. Wysłano m.in. wodę w butelkach, żywność, odzież, środki higieny i czystości, artykuły medyczne oraz agregaty prądotwórcze dla szpitali. 

 – Pomoc trafiła do Lwowa, ale też do Charkowa czy Żytomierza. Teraz potrzebują jej przede wszystkim mieszkańcy zachodniej części Ukrainy – mówi wojewoda Ewa Leniart

Przypadkowy magazyn

Jeden z takich magazynów działa w Leżajsku. – Powstał trochę przez przypadek. Miał działać kilka dni, funkcjonuje do dzisiaj – opowiada Krzysztof Sobejko, wójt gminy.

Magazyn czynny jest przez całą dobę. Opiera się na pracy wolontariuszy, czyli głównie strażaków-ochotników, którzy dyżurują na dwie i trzy zmiany. Pracownicy urzędu przygotowują dokumenty potrzebne na granicy. – A panie z kół gospodyń wiejskich wszystkich żywią – dodaje wójt. Gmina zapewnia również noclegi tym, którzy z całej Polski i Europy przywożą dary.

Do tej pory wyjechało z niego 325 TIR-ów. To ponad 8 tys. ton pomocy o wartości 40 mln zł. Do tego trzeba jeszcze doliczyć sprzęt medyczny. W najbliższych dniach na Ukrainę wyjedzie przekazana karetka pogotowia.

–  Ludzie z zagranicy, którzy przyjeżdżają do nas i widzą to wszystko, są bardzo zdziwieni, że tak szybko można się zorganizować. Są też zawstydzeni, że ich pomoc tak późno dociera – dodaje wójt. 

Kończą się rezerwy

TIR-y z darami dla mieszkańców Ukrainy wyjeżdżają również z magazynów Podkarpackiego Banku Żywności w Rzeszowie. – Wysłaliśmy ponad 300 ton artykułów. Najwięcej było artykułów spożywczych, ale również odzież, środki higieny, czystości, wózki dla dzieci i  foteliki samochodowe – wymienia Dorota Rosińska – Jęczmienionka, dyrektor banku.

Ale przyznaje też, że kończą się zapasy. – Polskie rezerwy są już znikome, dlatego współpracujemy nie tylko z europejskimi, ale również z firmami ze Stanów Zjednoczonych.

W czwartek do Rzeszowa przyjechali przedstawiciele jednej z amerykańskich organizacji, która we współpracy z Podkarpackim Bankiem Żywności, chce pomagać Ukrainie. 

agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl

Reklama