Ratusz wydał już trzecie warunki zabudowy dla terenu położonego powyżej ul. Spacerowej w Rzeszowie. Mieszkańcy są zdruzgotani. Liczą na pomoc Rady Miasta. Ta niewiele może.
Znów wraca temat budowy bloków na Wzgórzach Zalesia w rejonie ul. Spacerowej. Miasto wydało po raz trzeci słynne już warunki zabudowy, które mieszkańcom tamtych rejonów spędzają sen z powiek.
Cała zamieszanie zaczęło się, gdy okazało się, że miasto na Wzgórzach Zalesia nie może wybudować Parku Nauki i Rozrywki, bo o zwrot działek upomnieli się dawni właściciele. Wówczas Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, stwierdził, że na wzgórzach widziałby dwa 18-piętrowe wieżowce.
Gdy mieszkańcy Rzeszowa dowiedzieli się o tym pomyśle, zaczęli protestować. Z budowy wieżowców zrezygnowano. W miejsce tego pomysłu zaplanowano niższą zabudowę wielorodzinną. To wciąż mieszkańcom się nie podobało, bo z wydanych później tzw. „wuzetek” wynikało, że chodzi o stworzenie pięciu 16-19-metrowych budynków (5-6 kondygnacji) oraz trzech 26-metrowych (8 kondygnacji).
Stowarzyszenie „Spacerówka”, które zawiązało się, by bronić mieszkańców przed niechcianą zabudową, w ub. r. zaskarżyło wydane przez miasto „wuzetki” do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Pierwszą SKO uchyliło w sierpniu, drugą w październiku.
Interes deweloperów ważniejszy?
Mieszkańcy ul. Spacerowej myśleli, że mogą spać już spokojnie. Tymczasem okazało się, że 9 stycznia br. miasto wydało kolejne, trzecie już, warunki zabudowy. Tym razem „wuzetka” dotyczy budowy czterech budynków o wysokości 26 metrów (8 kondygnacji). Planowane wieżowce mają stanąć w bezpośrednim sąsiedztwie domów jednorodzinnych na osiedlu Zalesie przy ul. Spacerowej.
„Spacerówka” nie może tego przeboleć i już zapowiada, że od decyzji miejskich urzędników złoży odwołanie do SKO. – Mimo, że ponownie będziemy musieli ponieść koszty związane z wynagrodzeniem dla prawnika, które już liczymy, niestety, w tysiącach złotych – mówi gorzko Elżbieta Niedzielska, prezes „Spacerówki”.
– Sporo mieszkańców ul. Spacerowej, właścicieli szeregówek zakupionych w ostatnich 2-3 latach, już rozmyśla o sprzedaży domu i ucieczce stąd, ale czy tak powinno być? Dlaczego interes deweloperów i ich milionowe zyski są ważniejsze od interesu obywateli miasta, szarych podatników, których zakup domów na wzgórzu obarczył ogromnymi, wieloletnimi kredytami hipotecznymi i pochłonął oszczędności życia? – pyta Niedzielska.
Ratusz: to nasz psi obowiązek
Gdy pytamy miasto, dlaczego, pomimo protestów mieszkańców i uchylenia wydanych wcześniej „wuzetek” przez SKO, wciąż na ten teren są wydawane nowe warunki zabudowy, słyszymy te same słowa: „nie możemy nie wydać”.
– Wcześniejsze warunki zabudowy SKO uchyliło, ponieważ inwestor złożył we wniosku kilka przeterminowanych dokumentów. Teraz je zaktualizował, więc naszym psim obowiązkiem było „wuzetkę” wydać – twierdzi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
– Jeżeli nie podoba się to którejś ze stron postępowania, to po to jest SKO, żeby wydało werdykt, czy prawidłowo zostały wydane „wuzetki” – dodaje.
I tu jest właśnie pies pogrzebany. Mieszkańcy są wściekli, że muszą pisać zażalenia na decyzję do SKO, co się wiąże dla nich z kolejnymi kosztami. Postanowili interweniować u radnych. – Są naszą ostatnią nadzieją na rozwiązanie tego problemu. Zaczyna ogarniać nas rozpacz – mówi Elżbieta Niedzielska.
Andrzej Dec: takie są przepisy
Okazuje się, że Rada Miasta Rzeszowa w tej sprawie też nie może za wiele zrobić. Jej narzędzia to nagłośnienie problemu i składanie przez radnych interpelacji. – Nie możemy podjąć decyzji, która zablokuje wydawane przez miasto warunki zabudowy – mówi Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta.
Dec zapowiada, że radni na pewno w tej sprawie złożą interpelacje.
– Jeżeli prezydent uzna postulaty zawarte w interpelacji za niesłuszne, to nic się nie zmieni. Rozumiem mieszkańców, ale takie są przepisy. Aby takie sytuacje wyeliminować, trzeba zmienić ustawę o planowaniu zagospodarowania przestrzennego, o co liczne środowiska samorządowe zabiegają od bardzo wielu lat – mówi Andrzej Dec.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl