Fot. Maciej Brzana / Rzeszów News. Na zdjęciu Robert Kultys, radny PiS

Radni PiS podsuwają pod nos ratuszowi pilne inwestycje, które trzeba zacząć w Rzeszowie w 2021 roku. – Wiemy, co mamy robić – odpowiada miasto.    

Najważniejszym punktem zaplanowanej na wtorek (15 grudnia) sesji Rady Miasta Rzeszowa jest uchwalenie budżetu miasta na 2021 rok. Będzie on rekordowy – wyniesie 1,8 mld zł, z czego na inwestycje zaplanowano ok. 350 mln zł, podobnie jak w kończącym się 2020 roku.

Projekt budżetu, nad którym we wtorek pochylą się radni, krytykuje opozycyjny PiS. Na początku grudnia radni apelowali do władz miasta o uzupełnienie budżetu o kilka inwestycji, m.in. znalezienie pieniędzy na program małej retencji (1 mln zł). Szczegóły – TUTAJ

Inwestować i… oszczędzać 

W poniedziałek, na dzień przed sesją, PiS znów wywołał ratusz do tablicy. Marcin Fijołek, szef klubu PiS mówił, że w projekcie budżetu na 2021 roku jest za mało pieniędzy na inwestycje. I zdaniem opozycji, tłumaczeniem nie może być pandemia i jej skutki. 

Bo – twierdzi PiS – paradoksalnie miasto w pandemii powinno inwestować jak najwięcej. Argument? Tanieją materiały budowlane i robocizna. W domyśle – im więcej miasto rozpocznie inwestycji, tym więcej zaoszczędzi, bo firmy biją się teraz o każdy kontrakt. 

– Powinniśmy wykorzystać obniżki cen. Poziom wydatków inwestycyjnych nie odpowiada możliwościom, które obecnie mamy – uważa Marcin Fijołek, który namawia miasto nie tylko do większej aktywności inwestycyjnej, ale też… oszczędności. Na czym? Na oświetleniu.

– Kompleksowa wymiana starego typu oświetlenia na nowoczesne LED-owe to oszczędność na poziomie 60 procent – przekonuje Fijołek.

Nie tylko żarówki miasto powinno wymienić. Według PiS, ratusz powinien częściej korzystać przy inwestycjach z partnerstwa publiczno-prywatnego, czyli wchodzić w kooperacje z prywatnymi firmami, wspólnie nie tylko czerpać zyski, ale również dzielić się kosztami.  

Mieć w Rzeszowie… Barcelonę

Lista życzeń PiS, co powinno być w budżecie Rzeszowa na 2021 rok, jest długa, ale radni tej partii wytypowali cztery strategiczne inwestycje, które w Rzeszowie powinny być zrealizowane, a nie odkładane na półkę.

W pierwszym przypadku chodzi o poszerzenie wiecznie zakorkowanej ulicy Kwiatkowskiego. PiS apeluje też o przebudowę dróg w obrębie osiedli Słocina i Wilkowyja, przebudowę hali targowej oraz budowę wiaduktu łączącego ulice Wyspiańskiego i Hoffmanowej. 

Jerzy Jęczmienionka mówi, że nie tylko niezbędna jest budowa ronda u zbiegu ulic Witolda i Paderewskiego, ale także np. łącznika ulicy Niemirskiego ze Słocińską i Olbrachta. – Obecny układ jest niewydolny. Nie ma tam chodników, ulice są za wąskie – twierdzi radny PiS. 

Robert Kultys mówi o konieczności budowy wiaduktu między ulicami Hoffmanowej i Wyspiańskiego. Ten temat wraca, jak bumerang. PiS systematycznie go podnosi, a szczególnie teraz, gdy ma być rozwijana kolej aglomeracyjna, którą realizuje marszałek.

Waldemarowi Kotuli marzy się zaś w Rzeszowie… Barcelona. Jej namiastką byłoby zmodernizowanie hali targowej i dostosowanie jej na potrzeby przedsiębiorców, którzy przeżywają poważne problemy z powodu pandemii.    

– Ogłośmy konkurs architektoniczny na modernizację hali, aby przypominała takie miejsca, jak w Barcelonie – proponuje Kotula. – Mamy XXI wiek. Atrakcyjna hala przyciąga klientów, a nasza wygląda, jak stary dworzec PKS – porównuje słusznie radny PiS.  

Nie ma zaciskania pasa 

Ratusz twierdzi, że PiS nie musi mu podpowiadać, co w tej chwili miastu jest najbardziej potrzebne. Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa, mówi, że Tadeusz Ferenc dał jasno do zrozumienia podległym mu jednostkom, by nie próbowały zaciskać pasa. 

– Na zaplanowane w tym roku inwestycje mają być ogłaszane przetargi. Nawet jeżeli wygrywają je duże firmy, to nie wszystkie same realizują projekty, dają zarobić lokalnym firmom, które są podwykonawcami – przekonuje Maciej Chłodnicki. 

To – zdaniem ratusza – dowód na to, że miasto nawet w trudnym covidowym czasie, który ma opłakane skutki dla gospodarki, stara się pomagać miejscowym firmom, by mogły w ogóle utrzymać się na rynku. 

500 mln zł też będzie mało 

Według ratusza, radni PiS zapominają, że przychody miasta na koniec 2020 roku – właśnie z powodu pandemii – mogą spaść nawet o 100 mln zł, a mimo tego wydatków inwestycyjnych nie zmniejszono w porównaniu z ubiegłym rokiem.  

– Jak będziemy przeznaczać 500 mln zł na inwestycje, to usłyszymy: dlaczego nie 600 mln zł? Budżet nie jest też gumy. Jest większy niż w 2020 roku, wydatki inwestycyjne chcemy utrzymać na tym samym poziomie – podkreśla Maciej Chłodnicki. 

Zapewnia, że postulowana przez PiS propozycja poszerzenia ulicy Kwiatkowskiego jest w planach. – Jesteśmy na końcowym etapie koncepcji poszerzenia ulicy do czterech pasów – słyszymy w magistracie. Nie padają jednak terminy, bo inwestycja też nie jest łatwa.  

– Trzeba przewidzieć konsekwencje poszerzenia, zastanowić się nad kwestiami technicznymi. Na pewno nie wszędzie będą cztery pasy, na niektórych odcinkach będą tylko trzy, ale to zależy od uwarunkowań zewnętrznych – przekazują miejscy urzędnicy.  

Hala nie jest priorytetem 

Do modernizacji hali targowej miasto się nie pali, szczególnie że nie tak dawno była ona remontowana, a poza tym władze Rzeszowa uważają, że jest wiele innych ważniejszych inwestycji w mieście. – Modernizacja hali nie jest priorytetem – słychać w ratuszu.   

Wiaduktu, który miałby połączyć ulice Hoffmanową z Wyspiańskiego, też szybko się nie doczekamy. Miasto musiałoby się porozumieć z wojskiem, które jest właścicielem działek przez które miałby przebiegać wiadukt. 

– Mimo wielokrotnych rozmów, nie ma możliwości pozyskać od wojska działki – twierdzi Maciej Chłodnicki. PiS uważa, że miasto szuka tylko wykrętów. – Sprawa przejęcia Zamku Lubomirskich też wydawała się niewyobrażalna – przypomina Robert Kultys.  

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama