Zdjęcie: Piotr Woroniec jr / Rzeszów News

Ulica Tomasza Stańki, czy rondo? A może mural, pomnik, czy koncert pamięci? Ratusz zastanawia się nad tym, jak uczcić w Rzeszowie postać wybitnego muzyka, który w naszym mieście się urodził, był jego honorowym obywatelem i napisał dla nas hejnał.

O tym, że Tomasz Stańko, wybitny muzyk, ojciec polskiego jazzu, wirtuoz trąbki, zmarł w wieku 76 lat w niedzielę w warszawskim szpitalu onkologicznym na Ursynowie przez cały dzień informowały wszystkie media. Nic dziwnego, bo dla muzyki i kultury to ogromna strata.

Dla Rzeszowa szczególnie, ponieważ Tomasz Stańko urodził się w Rzeszowie 11 lipca 1942 r. W 2014 roku został Honorowym Obywatelem Miasta Rzeszowa, a rok później skomponował hejnał dla naszego miasta „Na cztery strony świata”, który od 2016 roku codziennie od 6:00 do 24:00 siedem razy dziennie można słuchać z ratuszowej wieży.

Rzeszowski magistrat, mając to na uwadze, już myśli o tym, aby wybitnego jazzmana upamiętnić. W rozmowie z Rzeszów News Magdalena Mach, dziennikarka rzeszowskiej „Gazety Wyborczej”, która zainspirowała Stańkę do napisania hejnału, sugerowała, by ratusz po śmierci muzyka nie wylewał dziecka z kąpielą. 

– Żadne pomniki, czy place nie są potrzebne. Może jedynie warto pomyśleć o jakieś tablicy informacyjnej w Rynku, że muzyka, która wybrzmiewa z ratusza, to hejnał Tomasza Stańki – mówiła Magdalena Mach.

– Tomasz Stańko był wybitnym muzykiem światowej klasy – to nie ulega wątpliwości. Do tego urodził się w naszym mieście i był jego honorowym obywatelem, dlatego chcemy go uczcić w sposób szczególny – zapowiada Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

– Wśród pomysłów, które przychodzą na gorąco do głowy, są chociażby takie, jak nazwanie jego imieniem ulicy, czy ronda… Im więcej pomysłów się pojawi, tym lepiej – dodaje.

Proponowana forma uczczenia Tomasza Stańki wydaje mi się zbyt oczywista, zważywszy na to, że muzyk sam o sobie mówił, iż jest bardziej frywolny. Niemniej jednak Stańko na własną ulicę zasłużył, podobnie zresztą, jak i Józef Szajna, który choć pochodził z Rzeszowa i zmarł już kilka lat temu, jej się jeszcze nie doczekał, mimo, że okazja ku temu była przy zmianie nazw ulic, które upamiętniają komunistyczny ustrój.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Warto też, by przy ul. Dąbrowskiego, gdzie aktualnie znajduje się kwiaciarnia, postawić kolejna tabliczkę informującą, że w tym miejscu (na przeciwko sklepu rowerowego) znajdował się przed laty dom, w którym mieszkał Tomasz Stańko przez pierwsze siedem lat swojego życia. Wszyscy wiemy, że urodził się on w stolicy Podkarpacia, ale mało kto wie, gdzie dokładnie mieszkał, zanim przeprowadził się wraz z rodziną do Krakowa.

Ciekawą formą upamiętnienia, a przy okazji nie tak oczywistą i być może bardziej frywolną, byłby mural. Ma go Tadeusz Nalepa, twórca grupy Breakout, czy Edward Janusz, wybitny rzeszowski fotografik.

W tym tygodniu powstanie też kolejne działo street art inspirowane twórczością Freda Zinnemanna, rzeszowianina i wybitnego reżysera Hollywood. Historia i ludzie, którzy ją tworzą, wymalowana na murach miasta… To ciekawy i duży projekt, który można byłoby zrealizować w naszym mieście. 

Kolejną formą upamiętnienia Tomasza Stańki w Rzeszowie mogłaby być rzeźba na ul. 3 Maja – dwóch wielkich muzyków idących ramię w ramię (Stańko obok Nalepy), lub zmierzających ku sobie, których muzyka już na zawsze zapisała się na kartach historii.

Warto też pomyśleć o jakimiś koncercie pamięci, gdzie do Rzeszowa przyjechaliby polscy (może i zagraniczni?) jazzmani, którzy zagraliby utwory Tomasza Stańki.

Nie wiem, czy cykliczna formuła festiwalu, a taki pomysł już się pojawił, sprawdziłaby w tym przypadku. Gdy patrzę bowiem na to, jak wygląda „Breakout Days”, czyli coroczna impreza poświęcona Tadeuszowi Nalepie, to mam wątpliwości, czy miasto udźwignęłoby kolejny festiwal z muzyką, która do najbardziej popularnych, mimo wszystko, nie należy. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama