Awantura o „#chybanieja”. „Maska” i twórcy spektaklu mówią „nie” cenzurze Ferenca

„Maska” nie przerwie prac nad „#chybanieja”, Tadeusz Ferenc oskarżany o paratotalitaryzm, twórcy spektaklu czują się potraktowani, jak bydło, a w powietrzu unoszą się dymisje. To się właśnie dzieje w Rzeszowie. 

 

Chyba nikt nie spodziewał się, że sztuka w reżyserii Pawła Passiniego „#chybanieja” będzie znana w całym kraju jeszcze przed premierą. Tę wątpliwą sławę zapewniła jej czwartkowa decyzja Tadeusza Ferenca o tym, by na dwa tygodnie przez warszawską premierą podczas festiwalu „Nowe Epifanie” wstrzymać prace nad spektaklem.

Wśród artystów zawrzało, takie sterowanie ręczne teatrem jest dla nich niedopuszczalne. Przez cały weekend nie wiedzieli tak naprawdę, co z nimi dalej będzie i na czym w ogóle stoją. Dlatego Paweł Passini, a także autor tekstu Artur Pałyga i kompozytor Daniel Moński w środku nocy opublikowali na Facebooku list otwarty do Tadeusza Ferenca. Zaapelowali do prezydenta, by wycofał się ze swojej decyzji i „przywrócił demokrację w Rzeszowie”.

Apel poparła także znana reżyserka Agnieszka Holland. „Smrodliwy reflux głębokiego PRL-u” – napisała dobitnie na temat stosunku do ekspresji artystycznej, jaki mają władze Rzeszowa. 

Lalki w teatrze tylko dla dzieci

Co na to Tadeusz Ferenc? W poniedziałek o 7:30 w ratuszu spotkanie z pracownikami rozpoczął od stwierdzenia, że Teatr Maska był budowany przez jego poprzedników z myślą o sztukach dedykowanych dzieciom i tylko takie spektakle powinny się w nim odbywać. W podobne tony uderzył jego zastępca, Stanisław Sienko, który odpowiada m.in. za kulturę.

Już na samym wstępie Sienko nie był wstanie podać nawet prawidłowego tytułu spektaklu, ponieważ nazwał go „Judaszem”, choć prawidłowy tytuł brzmi „#chybanieja”, a biblijna postać jest motywem przewodnim sztuki. Sienko zarzucił też dyrekcji „Maski”, że ta powinna bardziej zwracać uwagę na to, jakie spektakle chce prezentować w teatrze.

A co potem? Monika Szela, dyrektor „Maski”, i jej zastępca Jacek Popławski, który odpowiada za sprawy artystyczne, zostali wezwani na dywanik do gabinetu Stanisława Sienki, gdzie czekał na nich również Tadeusz Ferenc. Szela musiała przerwać urlop, na którym była w Izraelu. Do pracy miała wrócić 4 marca. 

Kto wynosi i donosi? 

Rozmowy były długie. Gdy się zakończyły, ani Szela, ani Popławski nie mieli siły odpowiadać na pytania dziennikarzy. Musieli ochłonąć, bo pierwszy raz w swoich zawodowych karierach spotkali się z taką sytuacją.

Do rozmowy były od razu gotowe władze miasta. Ich wersja zdarzeń różni się od tego, co dotychczas podawano w samym ratuszu. Tadeusz Ferenc twierdzi, że o kontrowersjach wokół spektaklu dowiedział się od swoich współpracowników, a dokładnie od Stanisława Sienki. Ten z kolei mówił, że o rzekomych kontrowersjach dowiedział się od kogoś, komu swoje obawy miał przekazać jeden z aktorów, bądź pracowników „Maski”.

– Jeśli nikt nie widział scenariusza, to z teatru mogli go wynieść aktorzy, albo pracownicy, bo im się spektakl nie spodobał – to, co w nim jest pokazane i w jakiej formie – stwierdził Sienko.

Inną wersję „sprzedawał” Paweł Passini, twierdząc, że władze miasta mają scenariusz, bo wymusili go na Monice Szeli. Dyrektorka „Maski” potwierdza, że dała im tekst. Według naszych informacji, scenariusz już dwa tygodnie przez wybuchem skandalu otrzymał wiceprezydent Sienko. Wcześniej wezwał Szelę do gabinetu i w trakcie rozmowy mówił o „antykościelnej” wymowie „#chybanieja”. 

Także w piątek Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa, artystom przekazywał, że ratusz dostał scenariusz, w poniedziałek władze miasta wszystkiemu zaprzeczały, twierdząc, że nie widziały go na oczy, a dyrekcja „Maski” nie chciała przekazać tekstu, rzekomo zasłaniając się prawami autorskimi. 

Prezydent, który lubi komedie 

Tadeusz Ferenc w poniedziałek zapewniał, że w sprawie „#chybanieja” nie miał żadnych nacisków telefonicznych ze strony kurii. – Zdecydowanie nie miałem – podkreślał wielokrotnie. Ferenc może nie, ale nieoficjalnie wiemy, że z ratuszem kontaktował się o. Rafał Klimas, gwardian klasztoru oo. Bernardynów. 

Władze miasta twierdzą, że decyzja o zawieszeniu spektaklu nie jest ostateczna. Może być zmieniona, gdy ratusz dostanie do ręki scenariusz. – Nie chcemy prowadzić wojny z nikim. Moim celem jest łagodzenie napięć i nawiązywanie kontaktów – mówił prezydent Ferenc.

– Nie interesują mnie sztuki, które wzbudzają nienawiść. Chcę, aby każdy po spektaklu wyszedł uspokojony, niepodenerwowany i bez nienawiści do innych – argumentował prezydent. 

Usłyszeliśmy, że Tadeusz Ferenc lubi komedie i spektakle o tematyce historycznej. Jego zdaniem sztuka trudniejsza, skłaniająca do refleksji, powinna trafić na deski teatru dramatycznego, czyli Teatru im. W. Siemaszkowej, bo w przekonaniu Ferenca teatr miejski nie godzien jest tego zaszczytu.

Tadeusz Ferenc w ogóle nie chciał odpowiadać na nasze pytania, co złego jest w tym, że w „#chybanieja” poruszane są aktualne problemy Kościoła – pedofilia wśród duchownych. – Następne pytanie – zbywał. 

Dyrekcja „Maski”: pracujemy dalej 

Ratusz miał także gotową odpowiedź, jak zostanie rozwiązana sprawa kosztów produkcji spektaklu. Jego przygotowanie pochłonie 120 tys. zł. 50 tys. zł wykłada „Maska”, 40 tys. zł Centrum Myśli Jana Pawła II i 30 tys. zł Centrum Kultury w Lublinie. Za co więc zapłaci miasto, a w zasadzie „Maska”?

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Udokumentowane koszty do momentu zapadnięcia decyzji o wstrzymaniu prac nad spektaklem będą sfinansowane. Obecnie trwa kontrola, która wykaże, jakiej są one wysokości – zapowiedziała Janina Filipek, skarbnik miasta Rzeszowa.

Monika Szela: – Teatr finansowo jest niezależną instytucją. Umowy ustne są wiążące. Nie wycofujemy się z nich. Rozliczymy pracę tak, jak byliśmy umówieni. Szela ma problem, bo ratusz teraz prześwietla finanse teatru, zablokował mu wszystkie wydatki.

Po południu Paweł Passini wraz z ekipą teatralną zwołał konferencję prasową. Zanim dziennikarze na nią dotarli do mediów trafiło oświadczenie, że dyrekcja „Maski” nie wycofuje się z prac nad spektaklem. 

– Przygotowujemy się na warszawski festiwal, a później na „Maskaradę”. Pracujemy dalej. Nic się nie zmienia. Chcemy spektakl doprowadzić do końca w atmosferze spokoju, aby artyści zgodnie z naszą umową mogli zająć się realizacją sztuki, a nie martwieniem się o to, czy dojdzie ona do skutku, czy nie – mówiła już podczas konferencji Monika Szela.

Twórcy „#chybanieja” czują, że mają wsparcie dyrekcji „Maski”. – Cieszymy się, że teatr nie ugiął się przed bezprawną sugestią prezydenta – mówił Paweł Passini. – Dziękujemy – dodawał Artur Pałyga.

Ferenca zmanipulowali współpracownicy? 

Gdy konferencja wciąż trwała swoje oświadczenia wydawały kolejne instytucje. Głos zabrało Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie. To na jego zaproszenie powstaje „#chybanieja” i spektakl ma być pokazany podczas 10. Festiwalu „Nowe Epifanie” (9-10 marca). Dyrektorzy Centrum i samego festiwalu oświadczyli, że zapoznali się z tekstem dramatu. 

„#chybanieja” porusza sprawy ważne i trudne. Niemniej nie jest on, w naszej ocenie, utworem dyskryminującym kogokolwiek. Nie znajdujemy w nim także treści antysemickich czy antychrześcijańskich” – oświadczyli dyrektorzy. O wznowienie prac nad spektaklem zaapelował nawet podkarpacki KOD

Na „rewelacje” Tadeusza Ferenca i Stanisława Sienki, że w „Masce” powinny być tylko spektakle dla dzieci zareagował Polski Ośrodek Lalkarski – POLUNIMA. „Sztuka lalkarska jest ponadczasowa i ponadwiekowa. Dał się Pan poznać, jako troskliwy opiekun miasta, ale mamy nieodparte wrażenie, że tym razem pozwolił się Pan zmanipulować swoim współpracownikom” – napisał do prezydenta dr hab. Waldemar Wolański, szef Ośrodka.

I on też zaapelował do Tadeusza Ferenca, by wycofał się z podjętej decyzji „dla dobra Teatru, dla dobra Rzeszowa, dla dobra nas wszystkich”, aby tym samym „szczęśliwie wybrnąć z tej nieszczęśliwej dla wszystkich sytuacji”. 

Okrągłe kładki i e-autobusy to za mało

Zareagował także rzeszowianin dr Maciej Kijowski. I on nie krył oburzenia. „Zastosowana przez ratusz cenzura prewencyjna przypomina najgorsze praktyki sanacji, przejęte przez nią wprost ze skierowanych przeciwko wolności słowa poczynań caratu” – napisał dr Kijowski.

„Nie wystarczą okrągłe kładki, elektryczne autobusy i kosze na śmieci oklejone fototapetami. Rzeszów jest nadal Ciemnogrodem. Nie przyjeżdżają tu wielcy artyści. Ale właśnie przyjechali. Do Teatru Maska. I właśnie pokazano im, że ich miejsce nie jest w Rzeszowie. Że nie ma tu miejsca ani dla nich, ani dla naprawdę wielkiej sztuki, która ze swej natury jest niepokorna, przykra, uwierająca, krytyczna” – dodał dr Maciej Kijowski.

A co na to wszystko twórcy „#chybanieja”? Gotują się. Niechciany i niespodziewany bigos już wrze. Padają oskarżenia o próbę zmuszenia dyrekcji „Maski” do łamania prawa. 

– Zdecydowano wypuścić w eter, że robimy spektakl antysemicki, obrażający wartości. Że tu się dzieje coś, co zostałoby potępione. Nikt nie zadaje sobie trudu, aby wypowiedzieć się, czy ktoś czytał ten scenariusz, tylko prowadzi insynuacje, że ktoś z pracowników teatru coś wysnuł. To absurdalne – mówi Paweł Passini.

– Proszę nas traktować jak ludzi, nie jak bydło. Jakim prawem ten człowiek [Tadeusz Ferenc] może rzucać takie oskarżenia, skoro jego urzędnicy mówią, że wciąż nie ma opinii, nie ma decyzji – dodawał reżyser „#chybanieja”. – Nigdy do tej pory nie spotkałem się z taką arogancją władzy. Zarzuty o antysemityzm są niczym nie poparte – twierdzi Artur Pałyga.

Dialog prezydenta nie interesuje?

Twórcy „#chybanieja” po raz pierwszy na własnej skórze odczuli, jaki jest styl rządów Tadeusza Ferenca. – Wzywa do siebie ludzi, których uważa za swoich i ich łaje. Nie jest zainteresowany żadnym dialogiem, tym, co tutaj się dzieje, tylko tym, by okazać swoją władzę w najbardziej brutalny i arogancki sposób – nie owijał w bawełnę Pałyga.

– To nie ma nic wspólnego z demokracją. Jeśli jesteśmy przykładem, jak tu się rządzi, to okazuje się, że to miasto nie jest demokratyczne, że panuje tu jakiś paratotalitaryzm – mówili twórcy „#chybanieja”. Czy po medialnej burzy spektakl jednak powstanie? – Byłbym zbyt dużym optymistą, gdybym tak powiedział – stwierdził na koniec Paweł Passini.

Cała awantura może się skończyć odwołaniem Moniki Szeli z funkcji dyrektorki „Maski”. W ratuszu traktują ją teraz, jak powietrze. W czwartek o 16:00 przed ratuszem będzie protest przeciwko „prewencyjnej cenzurze” Tadeusza Ferenca.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama