Zdjęcie: Bogdan Szczupaj / Urząd Miasta w Rzeszowie

Miejscy urzędnicy wciąż się głowią, jak sobie poradzić z przeciekającym dachem Stadionu Miejskiego w Rzeszowie. Ratusz walczy również ze słonecznikiem na trybunach.

Na problem przeciekającego dachu stadionu przy ul. Hetmańskiej w sierpniu zwrócił uwagę Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, w trakcie oglądania meczu Stali Rzeszów z Motorem Lublin.

– Leje się z dachu, jak z cebra. Nie widzieliście tego? Dlaczego to nie było wcześniej zgłaszane? – pytał wówczas swoich pracowników Ferenc.

Okazało się, że w maju br. odbył się ostatni przegląd gwarancyjny trybuny. Jak stwierdzili wówczas urzędnicy – wielokrotnie zgłaszali ten problem firmie, która się tym zajmowała, jak widać, nieskutecznie.

Mamy październik, wydawałby się, że problem z przeciekającym dachem powinien zostać rozwiązany. Niestety, nie udało się tego jeszcze poprawić.

– Dokonaliśmy przeglądu dachu. Jedna firma zgłosiła się, aby naprawić usterkę, ale ostatecznie z wykonania naprawy dachu zrezygnowała – wyjaśnia Aneta Radaczyńska, dyrektor Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Miasta w Rzeszowie.  

– Zapraszamy kolejne firmy, które podejmą się wykonania tej pracy. W planach mamy również spotkanie z wykonawcą dachu – dodaje.

Na razie nie wiadomo jeszcze, ile remont dachu miałby kosztować.

Kolejny stadionowy problem, na który zwraca już od jakiegoś czasu uwagę Tadeusz Ferenc to słonecznik, którego pełno po meczach można znaleźć na trybunach. Skąd on się bierze? W Rzeszowie każdy kibic żużla musi mieć przy sobie trzy rzeczy: program zawodów, długopis i właśnie wcześniej wspomniany słonecznik, który można kupić w zasadzie w każdym sklepie.

– Handel na terenie stadionu czy u jego bram został wyeliminowany. Niemniej jednak w sklepach znajdujących się chociażby w pobliżu obiektu w sprzedaży jest nadal i kibice po prostu wnoszą go na teren stadionu – wyjaśnia Andrzej Gutkowski, wiceprezydent Rzeszowa.

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama