Podgrzewany przystanek zdemolowany. Straty na blisko 80 tys. zł [FOTO]

Rozbite szyby, gablota i ławka – w takim stanie przystanek przy ul. Lisa-Kuli w Rzeszowie w środę  rano zastali pracownicy Zarządu Transportu Miejskiego. Wśród podejrzewanych są notoryczni gapowicze, którzy nie płacą mandatów.

 

Zdemolowaną wiatą na wysokości Wojewódzkiego Urzędu Pracy pracownicy ZTM zauważyli ok. godz. 6:00 rano.

– Zostały stłuczone wszystkie wewnętrzne szyby przystanku, gablota oraz ławka. Wezwaliśmy od razu policję oraz wykonawcę. Na przystanku jest zainstalowany monitoring. Ściągamy go. Mamy nadzieję, że nagranie będzie na tyle wyraźne, iż uda się szybko odnaleźć sprawcę – mówi Anna Kowalska, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego.

ZTM szacuje, że na pokrycie wyrządzonych szkód trzeba będzie wydać nawet 80 tys. zł.

– Nasze przystanki są ubezpieczone, więc nie będziemy ponosić z tego tytułu dodatkowych kosztów. Usterki też  uda nam się usunąć szybko. Mamy ten plus, że wykonawca jest Rzeszowa i od razu będzie mógł sprawdzić, jakie elementy zostały zniszczone i co będzie trzeba wymienić – wyjaśnia Kowalska.

Ogrzewaną wiatę na ulicy Lisa Kuli, jedną z trzech, które zamontowano jesienią ub. r. (dwie pozostały są na placu Wolności), wykonała firma ML System. Ta zdemolowana powstała jako pierwsza we wrześniu. Ratusz na wszystkie trzy ogrzewane wiaty wydał 343 tys. zł.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Ze zniszczonego przystanku w dalszym ciągu będzie można korzystać – wyrządzone szkody nie zagrażają życiu pasażerów.  Wiata będzie w dalszym ciągu oświetlana, ale zostanie wyłączone w niej ogrzewanie a rozbita ławka będzie wymieniona tymczasowo na drewnianą.

– Podejrzewamy, że sprawcą może być jeden z naszych dłużników. Mieliśmy już kiedyś do czynienia z sytuacją, gdy gapowicz, który nie zapłacił mandatu, zniszczył przystanek – mówi szefowa ZTM.

ZTM w czwartek złoży do policji wniosek o ściganie sprawcy za zniszczenie mienia. – Nasi policjanci przeprowadzili oględziny, zabezpieczyli to, co było możliwe na miejscu zdarzenia – dodaje Adam Szeląg, rzecznik rzeszowskiej policji.

Współpraca: (ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama