Chyba jeszcze nie wie, że nogi na wolności już nie postawi, bo na pewno na to nie zasługuje. Na razie sądowi chyba chce udowodnić, że nie wie co zrobił.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
9 listopada w największej sali Sądu Okręgowego w Rzeszowie rozpoczął się proces 38-letniego Artura R. Powiedzieć, że jest bestią, to nic nie powiedzieć. 28 lipca Sąd Rejonowy skazał go na 20 lat więzienia za zgwałcenie trzech kobiet i usiłowanie zgwałcenia czwartej.
W czwartek Artura R. w szklanej klatce sali rozpraw umieścili uzbrojeni po zęby policjanci. Przywieźli go z Zakładu Karnego w Tarnowie. W Rzeszowie R. odpowiada za potworną zbrodnię – 22 lutego 2022 roku rzucił się z nożyczkami na Bogumiłę Bieniek-Pasierb.
Dźgał nożyczkami

39-letnia Bieniek-Pasierb była więzienną psycholożką Zakładu Karnego w Rzeszowie od 2010 roku. Feralnego dnia Artur R. wszedł do jej gabinetu na rutynową konsultację. Po raz 20. Byli sami. R. zabrał klucz od gabinetu, zamknął drzwi, na biurku zobaczył nożyczki.
Najpierw psycholożkę pięściami powalił na podłogę, potem zadał jej nożyczkami osiem ciosów w szyję i głowę. Bogumiła Bieniek-Pasierb wykrwawiła się na śmierć, osierociła dwóch synów i męża-policjanta.
W ponad 30-letniej historii polskiego więziennictwa takiego zdarzenia w murach zakładów karnych nie odnotowano. Zbrodnia postawiła na nogi całe kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości, które poleciło powołać specjalną komisję do wyjaśnienia sprawy.
Błędów po stronie funkcjonariuszy służby więziennej nie znaleziono, choć w tym wątku swoje oddzielne śledztwo prowadzi nadal Prokuratura Okręgowa w Lublinie i jego końca nie widać. Śledztwo jest „w sprawie”, a nie „przeciwko”.
Po tragedii w rzeszowskim zakładzie karnym, konsultacje psychologiczne z osadzonymi we wszystkich więzieniach w całej Polsce odbywają się za kratkami.
Szczególne okrucieństwo

Na razie Artura R. trzeba osądzić za zabójstwo psycholożki. Pięcioosobowemu składowi przewodniczy sędzia Andrzej Borek. W składzie jest też sędzia Marcin Świerk. Obaj doświadczeni w wydawaniu najsurowszych wyroków, bez litości dla zbrodniarzy.
Prokuratur Alina Danielewicz-Dudek i adwokat Tomasz Gajda, obrońca Artura R., nie chcą by proces 38-latka relacjonowały media. Chcą utajnienia procesu. Sędzia Borek tylko częściowo przychyla się do ich wniosków. Nie poznamy m.in. wyjaśnień Artura R.
Danielewicz-Dudek akt oskarżenia odczytuje w niewiele ponad 6 minut. Szczegółowo opisuje obrażenia zamordowanej psycholożki. To raczej lektura dla medyków. – Szczególne okrucieństwo, zasługujące na szczególne potępienie – mówi Alina Danielewicz-Dudek.

Zrozumieć oskarżenie
Artur R. w tym czasie siedzi wyprostowany, oczy ma wybałuszone, patrzy przed siebie. Sprawia wrażenie jakby nie wiedział gdzie jest. Zanim dziennikarze wyjdą z sali, sędzia Borek przypomina mu o podstawowych prawach – że może składać wyjaśnienia lub nie.
Że może odpowiadać tylko na pytania swojego obrońcy, tylko sądu, a jak chce, to na pytania również prokuratora. – Czy pan to rozumie? – dopytuje sędzia Andrzej Borek. – Staram się to ogarnąć. Nie rozumiem za bardzo – odpowiada skonsternowany Artur R.
Sędzia Borek powtarza prawa oskarżonego i znów go pyta, czy wszystko zrozumiał. – Tak – odpowiada w końcu R. – Czy akt oskarżenia pan zrozumiał? – dopytuje jeszcze sędzia. – Tak – stwierdza oskarżony, sprawiając jednak wrażenie, że nie wie, co się do niego mówi.
Nie pamiętał swojego numeru PESEL, ani numeru telefonu komórkowego.

Nie chciał zabić
Media, przed opuszczeniem sali rozpraw, zdążą się jeszcze dowidzieć, że zabójca psycholożki przed aresztowaniem był dozorcą w zakładzie pracy chronionej pod Rzeszowem, skończył tylko gimnazjum, nigdy nie miał żony, rodziny nie założył.
W sądzie Artur R. siedzi skuty, w czerwonym drelichu zarezerwowanym dla więźniów ze statusem „niebezpieczny”, to tzw. enka. Otrzymał ten status dopiero po zabójstwie Bogumiły Pasierb-Bieniek. Do dzisiaj nie ma jasnej odpowiedzi, dlaczego tak późno.
– Wyjaśnię, jak było – deklaruje Artur R. – Czy przyznaje się pan do winy? – pyta sędzia Andrzej Borek. – Nie. Nie chciałem nikogo zabijać. Nie planowałem tego – zapewnia oskarżony. Na tym kończy się udział mediów w pierwszym dniu procesu Artura R.

Gwałcił dla bielizny
Grozi mu dożywocie. Odpowiada nie tylko za zabójstwo więziennej psycholożki, ale także zgwałcenie jeszcze jednej kobiety – Agaty S., w nocy z 29 na 30 czerwca 2020 roku w Rzeszowie. R. umówił się z nią w mieszkaniu, wcześniej zobaczył ją w serwisie erotycznym.
Gdy się spotkali, Artur R. kobietę za włosy zaciągnął do łóżka, obok położył nóż. Tak zaczął się dramat kobiety – była gwałcona, słyszała, że straci życie, została zmuszona do seksu oralnego, R. się przy niej masturbował. Wszystko nagrywał telefonem komórkowym.
Ten schemat powtarzał przy gwałtach kolejnych kobiet, za co, jak wspominaliśmy na początku, w lipcu został skazany na 20 lat więzienia. Po gwałtach, swoim ofiarom zabierał pieniądze i bieliznę. Bieliznę traktował jak trofeum.
Typ niebezpieczny
Biegli uznali Artura R. za poczytalnego (po 6-tygodniowej obserwacji w Szczecinie), ale rozpoznali u niego dewiacje seksualne i sadyzm – osiąganie rozkoszy przez gwałt. Biegli orzekli też, że R. jest szczególnie niebezpieczny dla otoczenia.
I taki zapewne pozostanie.

(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl