Zdjęcie: Pixabay

Czara goryczy się przelała. Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, chce budować miejską spalarnię. Ma dość corocznych przepychanek z PGE na temat wysokości stawek za utylizację tony odpadów w spalarni państwowej spółki. 

– Decyzja prezydenta o budowie miejskiej spalarni wynika stąd, że mamy już dość monopolistycznych praktyk PGE. Początkiem stycznia złożymy odpowiedni wniosek do marszałka, a następnie po uzyskaniu jego opinii zwrócimy się do Ministerstwa Klimatu o zgodę na budowę spalarni – zapowiada Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. 

Spalarnia z gminami? 

Miasto swoją instalację chce wybudować na 2-hektarowej działce przy ul. Ciepłowniczej. Miejska spalarnia ma być tak samo nowoczesna, jak ta, która należy do PGE i też znajdująca się przy tej samej ulicy. – Moce przerobowe naszej spalarni sięgałyby 80-100 tys. t rocznie. Koszt inwestycji to ok. 300-350 mln zł – wyjaśnia rzecznik Chłodnicki. 

Na budowę spalarni miasto planuje pozyskać pieniądze z funduszy unijnych. – Rozważamy także budowę instalacji w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego – słyszymy w ratuszu.

Czy to oznacza, że miasto rezygnuje z pomysłu budowy wspólnej spalarni z innymi samorządami? Taki pomysł Tadeusz Ferenc ogłosił 20 listopada br. w ratuszu, gdy zaprosił samorządowców z ościennych gmin, też zmagających się z problemem utylizowania odpadów. Problemem są ogromne stawki, jaki teraz samorządy muszą płacić. 

– Jesteśmy otwarci na współpracę. Rzeszów, z racji swojego dużego budżetu, siłą rzeczy musi być inwestorem wiodącym, ale to nie oznacza, że w jakiś sposób chcemy wykluczyć inne samorządy, wręcz przeciwnie – mówi Maciej Chłodnicki. Ratusz szacuje, że miejska spalarnia mogłaby powstać do 2022 roku.

Straszenie sądem 

To, że miasto zdecydowało się na taki krok specjalnie nie dziwi, bo ratusz spór o pieniądze z PGE toczy już nie pierwszy raz. Przed uruchomieniem spalarni w 2018 roku Tadeusz Ferenc długo nie mógł dojść do porozumienia wówczas z PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna (inwestor instalacji), ile miasto ma płacić za utylizowane odpadów. 

Prezydent Ferenc chciał, by miasto płaciło jak najmniej, czyli 225 zł za tonę (na taką kwotę opiewała umowa do końca 2018 roku z wysypiskiem w Kozodrzy), PGE GiEK z kolei proponowało o wiele więcej – na początku 372 zł za tonę. Trudne i długie negocjacje nie obyły się nawet bez straszenia sądem. 

–  Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, wystawimy cenniki. Jeśli miasto uzna, że to jest właściwa cena, to nam zapłaci. Jeśli nie, będziemy sądownie dochodzić swoich praw – mówił w kwietniu 2018 roku Krzysztof Domagała, wiceprezes ds. wytwarzania PGE GiEK, gdy wciąż nie było widać końca negocjacji z ratuszem.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Ostatecznie udało się jednak podpisać umowę z obowiązującą na 2019 rok stawką 302,40 zł za tonę zutylizowanych odpadów w spalarni.

Konkurs dla wszystkich

Po męczących negocjacjach miasto miało nadzieję, że podpisanie nowego kontraktu już z PGE Energia Ciepła na 2020 r. będzie formalnością. Okazało się, że nic z tego. We wrześniu br. weszły w życie nowe przepisy, które zniosły m.in. tzw. zasadę regionalizacji. Chodzi o to, że do Rzeszowa można przywieźć np. śmieci z Warszawy i odwrotnie. 

PGE EC zmianę przepisów sprytnie wykorzystało i ogłosiło konkurs ofert na zasadzie „kto da więcej, od tego przyjmiemy”. Być może nie byłoby to takie straszne, gdyby nie to, że udział w konkursie mogły wziąć podmioty z całej Polski. 

Rzeszów, ale nie tylko, bo także m.in. Kańczuga, Błażowa, czy Boguchwała, zaczęły się obawiać, że śmieci z Podkarpacia będą musiały być wywożone poza region, bo spalarnia ich nie przyjmie. W trakcie konkursu PGE zmieniła zasady gry i zadeklarowało, że co najmniej połowę odpadów przyjmowanych w spalarni w 2020 roku będzie pochodzić z Podkarpacia. 

I tak się stało – 8 z 10 spółek, z którymi PGE EC podpisała umowę, pochodzi z naszego regionu. 

Podwyżka o 130 procent

Drugim problemem była cena za tonę odpadów. Ratusz na początku PGE EC na 2020 rok zaproponował cenę 335 zł za tonę. Szybko okazało się, że to zdecydowanie za mało. Miasto musiało złożyć drugą, o wiele droższą ofertę opiewająca na 721 zł. Za tę kwotę spalarnia w 2020 roku do Rzeszowa ma odebrać 30 tys. ton śmieci.

Stawka o 130 proc. wyższa od tej na 2019 rok spowodowało także, że miasto za odbiór śmieci w przyszłym roku musi też znacznie więcej zapłacić Miejskiemu Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej. Nowy kontrakt będzie opiewał na 61,3 mln zł, czyli jest o 20 mln zł większy niż dotychczas. O szczegółach na ten temat pisaliśmy TUTAJ

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl 

Reklama