Zdjęcie: Urszula Chrobak / Rzeszów News

Sławomir Gołąb, radny Rozwoju Rzeszowa, wpadł na karkołomny pomysł, by powołać społeczny komitet do wykupienia pomnika Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie. Zakon oo. Bernardynów nie daje na to żadnych szans.

JOANNA GOŚCIŃSKA, MARCIN KOBIAŁKA

– Gniew i protesty mieszkańców będą większe niż korzyści z wyburzenia pomnika – mówi nam Sławomir Gołąb. 

Od kilku dni jego nazwisko jest na czołówkach lokalnych serwisów informacyjnych. Pomysł radnego z proprezydenckiego klubu Rozwój Rzeszów ujawniła rzeszowska Gazeta Wyborcza, za nią temat podchwyciły kolejne media. 

I trudno się dziwić, skoro przyszłość pomnika Czynu Rewolucyjnego wisi, jak nigdy, na włosku, bo monument – zdaniem Instytutu Pamięci Narodowej – propaguje ustrój totalitarny i powinien zniknąć z przestrzeni publicznej, co zakłada tzw. ustawa dekomunizacyjna z 2016 roku, którą wprowadził rząd PiS. 

Tydzień bez pomnika, tydzień stracony

Nie ma praktycznie tygodnia, by ktoś nie rzucił nowego pomysłu, jak rozwiązać spór wokół symbolu Rzeszowa, o którym wie cała Polska. Raz są to pomysły zmiany nazwy pomnika, innym razem wymiany rzeźb. Społecznicy, politycy, konserwatorzy zabytków, historycy, architekci, historycy sztuki, urzędnicy… Wszyscy po kolei zabierają głos i każdy liczy na swoje „pięć minut” w mediach. Ostatnio uaktywniła się grupa Stacja Rzeszów Dziki

Przyszłość pomnika ma się rozstrzygnąć ostatecznie w październiku 2018 roku, gdy wojewoda podkarpacki Ewa Leniart (PiS) zdecyduje, czy pomnik należy wyburzyć i kogo obarczyć kosztami tej operacji. Wojewoda Leniart uważa, że monument propaguje komunizm, ale czeka na dalsze kroki właściciela pomnika, czyli oo. Bernardynów. 

Teoretycznie zakonnicy powinni jeszcze w tym miesiącu wystąpić do IPN o wydanie opinii na temat pomnika. Choć jest ona powszechnie znana, to Bernardyni na papierze niczego nie dostali, bo o nic też nie wystąpili. I kółko się zamyka. 

900 tys. zł – koszt wyburzenia pomnika

Aby zakonników pozbawić tych dylematów, radny Sławomir Gołąb wpadł na pomysł, by powołać społeczny komitet, który wykupi pomnik od klasztoru, a pieniądze zamierza zdobyć podczas publicznej zbiórki. Gołąb podkreśla, że jego inicjatywa nie jest polityczna, co raczej wywołuje uśmiech politowania i jest próbą nawijania makaronu na uszy. 

Komitet miałby zostać powołany wtedy, jeżeli Bernardyni zgodzą się monument sprzedać. – Pieniądze, za które kupiono by pomnik, ojcowie mogliby wykorzystać np. na remont klasztoru, a 900 tys. zł, bo na tyle oszacowano koszty wyburzenia monumentu, można spożytkować na o wiele lepsze cele – uważa Sławomir Gołąb.

Do rzeszowskich zakonników i ich przełożonych w Krakowie radny wysłał pismo z propozycją kupna pomnika. Gołąb zwrócił się również do wojewódzkiego konserwatora zabytków z apelem, by zmienił zdanie co do kwestii wpisania monumentu na listę zabytków.

Co przemawia za wykupieniem?

Do przesłanych dokumentów została także dołożona opinia krakowskiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki, którzy jednoznacznie optują za tym, by pomnik został nietknięty. –  Czekamy na odpowiedź. Jeśli z oo. Bernardynami podpiszemy wstępne porozumienie w kwestii wykupu pomnika i konserwator zmieni zdanie, wówczas komitet zarejestrujemy i rozpoczniemy publiczną zbiórkę – zapowiada Gołąb.

– Za tym, aby pomnik pozostał w przestrzeni publicznej przemawiają względy artystyczne, emocjonalne i społeczne oraz fakt, że jego autorem jest nasz rodak – rzeszowianin Marian Konieczny – dodaje.

Pomysł Gołąba komentują już jego koledzy z Rady Miasta Rzeszowa. „Jak można kupić, jak ktoś nie chce sprzedać? Co z pieniędzmi się stanie? Jak jednak ktoś by chciał sprzedać, to jak to utrzymywać?” – postawił na Facebooku dość przytomne pytania Marcin Deręgowski, radny Platformy Obywatelskiej.

Deręgowski słusznie zauważył, że jedynym sposobem na zachowanie pomnika jest pilna mediacja władz Rzeszowa, wojewody i Bernardynów z IPN, tak by pomnika nie dało się objąć ustawą dekomunizacyjną. Wykupienie pomnika przez społeczny komitet jest tak realne, jak apel działaczy SLD z 2012 roku, którzy prosili prezydenta Rzeszowa, by miasto podjęło starania o odzyskanie pomnika. Skończyło się na burzy w mediach.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Po wyburzeniu oddadzą pieniądze?

Inna sprawa, że Bernardynom pomnik Czynu Rewolucyjnego jest tak potrzebny, jak kwiatek do kożucha. Przejęty przez nich monument w 2006 roku wraz z całym okolicznym terenem, gdzie dzisiaj jest podziemny parking i ogrody bernardyńskie, jest kulą u nogi.  Zakonnicy odgrodzili pomnik od ogrodów, od dwóch lat monument oświetlają miejskie latarnie, ze sprzątania jego terenu Bernardynów też wyręczają służby miejskie. 

Sławomir Gołąb nie traci nadziei. Szanse na wykupienie pomnika ocenia „pół na pół”. Cienia szans nie widzą jednak zakonnicy. O. Rafał Klimas, gwardian klasztoru oo. Bernardynów, w rozmowie z Rzeszów News mówi krótko: – To nierealne ze względów prawnych.

Chodzi o to, że pomnik stoi na gruncie, na którym zakonnicy stworzyli ogród. Oficjalnie otwarto go 23 czerwca 2013 roku. Inwestycja kosztowała ok. 30 mln zł, większość pieniędzy (24 mln zł) zakonnicy dostali z Unii Europejskiej.

I właśnie tutaj może być pies pogrzebany. Bernardynów obowiązuje tzw. trwałość projektu, która obowiązuje pięć lat. W tym czasie (do 2019 roku) zakonnicy nie mogą na terenie pomnika niczego zmieniać, bo konsekwencją mógłby być zwrot unijnych funduszy, a tego Bernardyni sobie nie wyobrażają. 

Pomnik w złym stanie technicznym?

Abstrahując już od formalnych zawiłości, Bernardyni unikają, jak ognia, odpowiedzi na pytanie, czy pomnik należy wyburzyć, czy zostawić go w spokoju. – Jedynie wojewoda ma możliwość zażądania prawnego stanowiska – odbija piłeczkę o. Klimas. 

Ten scenariusz „nicnierobienia” już wcześniej przewidzieliśmy, teraz zakonnicy tylko go potwierdzili, mówiąc, że nie będą występować do IPN o wydanie jakiejkolwiek opinii na temat pomnika. Bernardyni zasłaniają się tym, że opinia IPN już jest i wydawanie kolejnej – zdaniem zakonników – nie ma najmniejszego sensu.  

Bernardyni za to chętnie wdają się w nic ich nie kosztującą dyskusję z obrońcami pomnika, których nie brakuje. – Zdecydowana większość z nich nie ma wiedzy na temat stanu technicznego pomnika i chyba nie chce wiedzieć o jego ideologicznym pochodzeniu – twierdzi o. Klimas.

Przy okazji potwierdził nasze wcześniejsze nieoficjalne informacje, że PiS myśli o zmianie narracji wokół zamieszania z pomnikiem – jak mamy go wyburzyć, to mówmy o złym stanie obiektu, a nie usunięciu symbolu komuny.

Bernardyni uczą historii 

O. Klimas przypomina, że pomysłodawcą budowy pomnika był I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie Władysław Kruczek. Gwardian klasztoru uważa również, że dedykowanie pomnika państwu polskiemu na 1000-lecie jego powstania, uwłaczałoby historii, tożsamości i duchowi polskiego narodu i zaznacza, że w dokumentach nie ma śladu o tym, by taka była pierwotna intencja budowy pomnika.

– Ci, którzy wyrażają takie opinie powinni zajrzeć do Archiwum Państwowego w Rzeszowie, zadać sobie trud, by zapoznać z najnowszą historią tej ziemi i tego, w jaki sposób miała ona stać się przestrzenią dla rozkwitania komunizmu. Jeśli nie, to wystarczy spojrzeć na dwie tablice, które leżą u stóp monumentu i przeczytać dedykację  – zaleca o. Klimas i odsyła do książki Melchiora Wańkowicza pt. „Sztafeta”.

– Nie można na przekłamaniach tworzyć nadbudowy. Budowanie czegoś dobrego na złym fundamencie, nigdy dobre nie jest – dodaje.

O. Klimas: Gdzie są nasze korzenie?

O. Rafał Klimas uważa też, że Rzeszów ma cenne dzieła sztuki i niekoniecznie jest nim pomnik Czynu Rewolucyjnego. Jego zdaniem lepsze obiekty mogą stać się symbolem Rzeszowa. – Jeśli symbolem miasta nie jest obiekt, który ma 500 lat i dedykowany jest Pani Rzeszowa – patronce miasta, tylko ten który ma 40, to warto zadać sobie pytanie: Gdzie są nasze korzenie? – mówi o. Klimas.

– Jeśli chce się czegoś bronić, to warto mieć ku temu merytoryczne argumenty, a nie naginać historię do faktów wydumanych, które nigdy nie zaistniały – stwierdza na koniec przeor rzeszowskich Bernardynów, zostawiając ostateczną decyzję o przyszłości pomnika w rękach wojewody Ewy Leniart, która stanie przed bardzo trudnym wyborem. 

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama