Niedzielne referendum, którego oficjalne wyniki poznaliśmy dzisiaj, z wielu powodów jest porażką. A czy w czymś można tu dostrzec pozytywy?
To jeden z najbardziej bezsensownych sposobów wydania blisko 100 mln zł. Złożyło się na to co najmniej kilka powodów: wymyślenie tego referendum w celu desperackiej próby ratowania swojego wyniku wyborczego po pierwszej turze wyborów prezydenckich; nieprecyzyjne i tak naprawdę mało istotne dla społeczeństwa pytania referendalne; prawie wakacyjny (bez studentów) okres plebiscytu bez odpowiednio uzasadnionej przyczyny odwołania się do głosu obywateli.
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Google News!Tymczasem odrzucone zostały inne pytania referendalne, dotyczące spraw znacznie istotniejszych dla przeciętnego Polaka. W ten sposób politycy jasno pokazali, że sens pytania rodaków o ważne sprawy można tak strasznie wypaczyć, traktując referendum instrumentalnie.
I tutaj rekordowo niska kilkuprocentowa frekwencja zawiera w pewnym sensie aspekt pozytywny – społeczeństwo zauważyło manipulację rządzących. Dało gorzką lekcję i wystawiło rachunek zarówno byłemu prezydentowi, jak i senatorom, którzy tak podeszli do obu pomysłów referendów. Tylko czy ta czerwona kartka dla rządzących musiała tyle kosztować?