Zdjęcie: Namysław Tomaka / Rzeszów News

Dopiero w październiku zapadnie decyzja, jakie rozwiązanie zastosują drogowcy, by poprawić ruch na rzeszowskim rondzie Pobitno. Brane są pod uwagę trzy rozwiązania.

Miejscy urzędnicy w lipcu zapowiadali, że jeszcze na wakacjach będzie wiadomo, jaki rozwiązanie zostanie wprowadzone na rondzie, na którym krzyżują się ulice: Lwowska i Armii Krajowej.

Wprowadzenie zmian w ruchu na Pobitnem wyszło z inicjatywy rzeszowskich taksówkarzy. Uważają oni, że na rondzie powinno zostać wprowadzone tzw. rondo turbinowe, które często stosowane jest na autostradach. To takie rozwiązanie, gdzie kierowcy nie zajeżdżają sobie drogi. Jadąc prawym pasem mają obowiązek skręcać tylko w prawo, przemieszczenie się po całym rondzie blokują specjalnie wybudowane krawężniki.

Już wiadomo, że na zmiany w ruchu na rondzie Pobitno trzeba będzie poczekać trochę dłużej, niż początkowo urzędnicy sądzili.

– Musimy sprawdzić, jakie jest natężenie ruchu i jaka jest zmiana charakterystyki ruchu po tym, gdy został oddany do użytku cały odcinek autostrady A4. Wakacje to nie jest dobry okres na miarodajne pomiary. Dopiero po wakacjach, na przełomie września i października, jasno określimy, w jaki sposób zorganizować na rondzie ruch, żeby był optymalnym rozwiązaniem – wyjaśnia Piotr Magdoń, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg.

Drogowcy mówią, że na rondzie Pobitno największy problem jest z tzw. niedzielnymi kierowcami. – Wielu z nich nie wie, jak się zachować na rondzie. Jeden potrafi zablokować całe rondo – mówią w MZD.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Drogowcy biorą pod uwagę trzy rozwiązania, z których jedno z nich miałoby być wprowadzone na Pobitnem.

– Wymalowanie samych pasów, wykonanie krawężników lub wprowadzenie oznakowania poziomego i pionowego. Budowa krawężników może się sprawdza na rondach przy autostradach, ale nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania w miastach. W tym przypadku samo rondo musi być duże, by kierowcy samochodów i autobusów bez problemu mogli je pokonywać – uważa Magdoń.

Szef MZD jest zwolennikiem ostatniego rozwiązania – oznakowania poziomego i pionowego. – Bo jest najprostsze. Chodzi o to, by pokazać ludziom, w jaki sposób mają się poruszać po rondzie. W przypadku stłuczki będzie jasno wiadomo, kogo pociągnąć do odpowiedzialności za nieprzestrzeganie przepisów – uważa Piotr Magdoń.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama