Z powodu nie wykrycia sprawcy Prokuratura Rejonowa w Lubaczowie w piątek umorzyła śledztwo dotyczące wybuchu granatu w siedzibie rzeszowskich antyterrorystów.
O umorzeniu śledztwa poinformowała nas Agnieszka Nieckarz-Proszek, wiceszefowa lubaczowskiej prokuratury, która sprawdzała, czy będą podstawy do postawienia rzeszowskim antyterrorystom zarzutów niedopełnienia obowiązków służbowych.
O całej sprawie napisaliśmy pod koniec listopada 2019 roku. Ujawniliśmy, że 1 października ub. r. w siedzibie Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Zaczerniu koło Rzeszowa doszło do „niekontrolowanego wybuchu granatu hukowo-błyskowego”.
Policyjni antyterroryści przygotowywali się wtedy do akcji. W jednym z pomieszczeń pobierali m.in. granaty hukowe „Nico”. W pomieszczeniu było 4 antyterrorystów. Gdy jeden z nich wyciągnął granat z szafy, granat wybuchł. 3 antyterrorystów zostało ogłuszonych.
Granat „Nico” w momencie wybuchu osiąga aż 170 decybeli. Uszkodzenie słuchu może powodować każdy dźwięk powyżej 85 dB. Prokuratura sprawdzała, jak to się stało, że granat wybuchł. Powołała biegłego, przesłuchała antyterrorystów.
– Śledztwo umorzono wobec niewykrycia sprawcy czynu. Z opinii biegłego wynika, że w granacie były rozgięte „wąsy”, a to spowodowało, że zawleczkę granatu łatwo jest odblokować. To nie wymaga dużej siły – mówi prokurator Agnieszka Nieckarz-Proszek.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że „wąsy” granatu, zanim on wybuchł, mógł rozgiąć tylko człowiek. Kto to zrobił? Tego właśnie nie ustalono, bo żaden z przesłuchanych antyterrorystów do tego się nie przyznał, dlatego prokuratura śledztwo musiała umorzyć.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl