Zdjęcie: Facebook.com / Grzegorz Braun

Grzegorz Braun, lider podkarpackiej listy antyeuropejskiej Konfederacji, doprowadził do tego, że w piątek w TVP Rzeszów nie udało się nagrać debaty z udziałem kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. 

Plan był prosty. Do studia TVP Rzeszów przychodzą liderzy podkarpackich komitetów wyborczych i będą debatować na temat niedzielnych wyborów do PE. W studiu przy al. Kopisto pojawili się: Tomasz Poręba z PiS, Czesław Siekierski z Koalicji Europejskiej, Anna Skiba z Wiosny, Elżbieta Wisz z Lewicy Razem, Alicja Bobola z Kukiz’15 oraz wspomniany Grzegorz Braun z Konfederacji. 

Debatę miał prowadzić znany dziennikarz TVP Rzeszów – Grzegorz Boratyn. Cały program miał być wyemitowany w piątkowy wieczór. Goście rozsiedli się w fotelach, trwały ostatnie techniczne przymiarki do rozpoczęcia debaty, a tymczasem Grzegorz Braun wyciągnął kamerę i zaczął transmitować „na żywo” na swoim Facebooku przygotowania do debaty. 

Braun – „człowiek z branży”

Pierwsze zdziwienie wyraził Tomasz Poręba. Obsługa debaty też. – Nie wydaje mi się, żeby to było stosowne – mówiła pracownica TVP Rzeszów. – Skoro nie jesteśmy „na żywo”, stosujemy zasadę ograniczonego zaufania – komentował Grzegorz Braun.

Do prowadzącego Grzegorza Boratyna mówił: „Co się do „puszki” zarejestruje, to potem można skrócić i wyrzucić”. Boratyn odpowiadał, że program zostanie w całości wyemitowany, bez żadnych cięć o godz. 17:30. – Nie będzie żadnych skrótów, żadnych edycji – zapewniał. 

Brauna to nie przekonywało i nadal nagrywał przygotowania do debaty, komentując w swoim stylu co myśli o TVP, nazywając ją „uzurpatorsko-publiczną”. Braun kompletnie nie przejmował się kolejnymi prośbami pracowników telewizji, by na czas nagrywania programu wyłączył swoją kamerę. 

Tomasz Poręba próbował rozładować napiętą atmosferę. – Panie Grzegorzu, rozumiem, że nagrywa pan wypowiedzi kandydatów i precyzyjnie pan ustawia kamerę. Braun odpowiadał: – Będę się starał. Ma pan do czynienia z człowiekiem z branży [Braun jest reżyserem – przyp. red.]. Poręba: – Mam nadzieję, że nie zapomniał pan, jak to się robi. 

Telewizja Polska? „Bezczelność”

W pewnym momencie do studia wszedł Józef Matusz, dyrektor rzeszowskiego oddziału TVP, który Grzegorzowi Braunowi zakomunikował, że nie może on nagrywać debaty. – Pan przemawia, jako kto? – zdziwił się Braun. Matusz przypomniał Braunowi, że jest on w budynku telewizji publicznej, która ma swoje kamery. – Proszę usunąć kamerę – apelował.

– To jest Rzeczypospolita Polska i ja jestem kandydatem na urząd wybieralny – odpowiadał Grzegorz Braun. – Szanowny panie, pan nie figuruje w konstytucyjnej hierarchii władz Rzeczypospolitej – mówił Braun do Matusza. Na kolejne prośby o wyłączenie kamer nie reagował. Powtórzył, że TVP jest telewizją „uzurpatorską” i „na bezczelnego nazywającą się Polską”. 

– To telewizja, w której realizuje pan zlecenia propagandowe aktualnego układu władzy – ciągnął swój „wywód” Grzegorz Braun. Józef Matusz zagroził mu, że jak nie wyłączy kamery, to debata się nie rozpocznie. Braun mówił, że Matusz nie ma prawa podjąć takiej decyzji i opowiadał kolejne dyrdymały: „Proszę nie opóźniać procedur demokratycznych”.

„Niech pan dzwoni do Kurskiego”

Józef Matusz zwracał uwagę Braunowi, że to właśnie on opóźnia rozpoczęcie dyskusji. Matusz stanął przed Braunem i czekał aż wyłączy on kamerę. – Groźnie przemawia – tak Braun kpiąco komentował słowa Matusza. – Niech pan zadzwoni do Kurskiego [Jacka Kurskiego – przyp. red.] – zaproponował Braun. Józef Matusz tylko się uśmiechnął. 

– Jak pan nie usunie kamery, debata się nie rozpocznie – powtórzył po raz drugi szef rzeszowskiej TVP. – Szantaż – komentował Braun.

W tym czasie pozostali uczestnicy debaty ze dziwieniem przyglądali się temu, co robi kandydat Konfederacji. Niespodziewanie w obronę Brauna wzięła Elżbieta Wisz z Lewicy Razem. – Jestem za tym, żeby pan mógł to robić [nagrywać]. W państwie demokratycznym każdy człowiek powinien móc się zabezpieczać. Ma pan moje poparcie – oświadczyła Wisz.

A Grzegorz Braun opowiadał kolejne brednie, że w telewizji występuje „w obronie wolności słowa”.

Matusz „brzydkim kłamczuszkiem”

Józef Matusz zapewniał, że nagrana debata w całości zostanie wyemitowana. Braun mu nie wierzył, wypomniał Matuszowi, że TVP miała przeprowadzić trzy debaty, a nie jedną. – Pan jest brzydkim kłamczuszkiem – zarzucił Matuszowi Braun. – Skoro raz pan zawiódł, czyż możemy polegać na panu? – pytał go Braun. 

Elżbieta Wisz zapytała Józefa Matusza, dlaczego TVP zabrania Braunowi nagrywania debaty. – Tutaj są kamery przygotowane – tłumaczył Matusz. Wisz stwierdziła, że przecież Grzegorz Braun „uargumentował”, dlaczego chce nagrywać. – Pan Grzegorz nie ufa telewizji publicznej – broniła dalej Brauna Elżbieta Wisz.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Jeżeli coś będzie nie tak, pan Grzegorz zawsze ma prawo zgłosić skargę – wyjaśniał Józef Matusz. – U nas to nie działa. U nas ten tryb skargowy jest bez sensu w Polsce, jest zupełnie nieefektywny – stwierdziła Wisz. Braun się ucieszył, że znalazł w kandydatce Lewicy Razem swojego sojusznika: – Głos rozsądku zabrzmiał. 

„Słaby obywatel” w „słabym państwie”

Niespodziewanie Wisz zaczęła się żalić, że zniesławiono ją w internecie, złożyła skargę do sądu, który podobno odmówił wyjaśnienia sprawy. Dowiedzieliśmy się, że Wisz jest „słabym obywatelem, o słabej pozycji w tym państwie” i zapytała siedzącego obok niej Tomasza Poręby, co ma zrobić „w demokratycznym państwie prawa” i „egzekwować należne” jej prawa. 

– Udać się na policję – zaproponował słusznie Poręba. – Ja to w sądzie zrobiłam – odstawiała z kolei swój „cyrk” Elżbieta Wisz. Poręba podał przykład, że jak w kampanii wyborczej zrywano jego banery, to zgłosił to na policję. – To nie jest naruszenie dóbr osobistych – brnęła Wisz. – Z całego serca pani współczuję – próbował łagodzić Tomasz Poręba. 

– Tylko tyle mi pan potrafi powiedzieć – stwierdziła Elżbieta Wisz, dodając, że „żyjemy w reżimowym państwie”. Porębie zarzuciła, że proponuje jej „ścieżkę od Annasza do Kajfasza”. – Skończmy tę rozmowę. Pani nie chce przyjąć żadnych argumentów – mówił Tomasz Poręba.

Wisz poprosiła Brauna, by „nagłośnił jej przypadek”. – Już pani sama to uczyniła – odpowiedział Braun, który z kolei Porębie zarzucił, że „starannie, skrzętnie i skutecznie unikał jakiegokolwiek kontaktu w tej kampanii wyborczej”.

Lewica i Konfederacja razem

Tomasz Poręba ze złośliwością zauważył: „Grzegorz Braun w kapitalny sposób porozumiał się z kandydatką lewicy. Gratuluję!”. A Elżbieta Wisz była nadal w swoim „żywiole”: „W dalszym ciągu żyjemy w państwie z kartonu”. Wisz stwierdziła, że „nam się wmawia, że mamy jakieś prawa, których nie możemy egzekwować”. – Takiego państwa nie chcę. 

Po tej kompromitującej Wisz wymianie zdań Grzegorz Braun skierował kamerę na siebie, a potem na Annę Skibę i Czesława Siekierskiego i poprosił ich, by się przedstawili. Ci karnie to zrobili. Siekierski stwierdził, że nie chce być nagrywany przez Brauna. – Ja nie nagrywam, ja transmituję – nie przejmował się Braun. 

Elżbieta Wisz znów się żaliła, że przedstawiła w studiu „swoją historię” i nikt nie jest jej w stanie „podpowiedzieć żadnego rozwiązania”. – Tak ma funkcjonować nasze państwo? – pytała Wisz, rozkładając ręce. A Grzegorz Braun wszystko nadal nagrywał.

„Błazenada” Brauna 

Tomasz Poręba powoli tracił cierpliwość. – Dlaczego pan błaznuje? – zwrócił się do Brauna. Poręba mówił, że wszyscy uczestnicy debaty zostali zaproszeni do TVP, by rozmawiać o „ważnych sprawach dla Polski, dla Podkarpacia”.

Wszystkiemu bezradnie przyglądał się Józef Matusz, który też stracił cierpliwość. Postanowił odwołać nagranie debaty i zaprosił jej uczestników do studia TVP Rzeszów na nagranie „na żywo” o 17:30. – Bez jakichkolwiek urządzeń nagrywających – uprzedził na koniec Matusz, zwracając się do Grzegorza Brauna. 

– To jednak coś nam się udało – „zatriumfował” Braun. – Tym skromnym zabiegiem udało się doprowadzić, że reżimowa telewizja z wcześniejszego nagrywania do „puszki” tej debaty, zdecydowała się transmitować ją „na żywo”. Dobre i to – komentował. 

„Demokracja jest dymana”

Do studia weszła pracownica z produkcji programu, uczestników debaty zaprosiła do studia w późniejszych godzinach. Ci nie kryli zdziwienia, mówiąc, że to burzy ich dalsze plany. Znów się odezwała Elżbieta Wisz: – To są reguły demokracji, trzeba je przyjąć. 

I wszyscy wstali od stołu. Elżbieta Wisz pytała jeszcze Brauna, czy ma jakiś pomysł, kto mógłby jej dać „konstruktywną podpowiedź” w jej sprawie. – Kopiemy się tu z koniem – tak jej „pomógł” Braun. – Demokracja jest dymana. To jest dymokracja – mówiła jeszcze Wisz, wychodząc ze studia. 

Przed TVP Rzeszów zebrali się zwolennicy Grzegorza Brauna, wyraźnie zachwyceni „show”, jakie w telewizji odstawił Braun. Wśród nich pojawił się nawet Robert Bąkiewicz, znany nacjonalista, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości i powiązany z Ruchem Narodowym, którego działacze startują w eurowyborach z list Konfederacji. 

O 17:30 w TVP Rzeszów rozpoczęła się debata „na żywo” z udziałem tych samych kandydatów do PE.

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama