Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Mimo że słaniała się na nogach, Ewa czekała na test od godz. 8:00 do… południa.  – Zero współczucia. Zero wsparcia. Zostawiono mnie samej sobie – komentuje. 

Ewa* ma 34 lata, jest nauczycielką. Koronawirusem prawdopodobnie zakaziła się w szkole, w której uczy. W środę (28 października) telefonicznie zgłosiła się z objawami COVID-19 do swojego lekarza rodzinnego, a ten natychmiast skierował ją na badania. 

– Jestem w grupie ryzyka. Cierpię na lekooporną epilepsję, choroby układu moczowego i oddechowego. Przy gorączce, nawet niewysokiej, tracę przytomność – wyjaśnia Ewa, Czytelniczka Rzeszów News. 

Ponieważ nie ma samochodu, do punktu testowego przy szpitalu MSWiA w Rzeszowie udała się na piechotę. Wcześniej, by dowiedzieć się, czy może tam szybko wykonać test, kilkukrotnie próbowała połączyć się z infolinią NFZ. Wbrew temu, o czym w poniedziałek przekonywali nas przedstawiciele NFZ-u, konsultantki nie odbierały telefonów.

– Nie mogłam uwierzyć. Przed godz. 8:00 kolejka do testu była ogromna. Stały w niej samochody, nieraz z trzema, czterema pasażerami, a między nimi piesi. Po godzinie zrezygnowałam, byłam bliska zasłabnięcia – wspomina Ewa. 

Po powrocie do mieszkania jeszcze raz zadzwoniła na infolinię NFZ. – Bez odbioru. Nie wiedziałam, co robić. Nie mogę narażać innych i przemieszczać się po mieście, szukać innych punktów. Jeszcze raz wybrałam punkt MSWiA – relacjonuje nasza Czytelniczka.

Niestety i tym razem nie potrafiła w niej wystać. – Czułam, że zasłabnę. Nie mogłam złapać oddechu. Wróciłam do mieszkania – mówi.

Ewa wykonała test dopiero za trzecim zamachem. – Po krótkim odpoczynku jeszcze raz ustawiłam się w kolejce do punktu przy MSWiA. Gdy dotarłam do jej początku, miałam dużo szczęścia, udało mi się porozmawiać z diagnostą. Wyliczyłam swoje dolegliwości, a on przesunął mnie o kilka pozycji do przodu – opisuje Ewa.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Jej zdaniem sytuacja ludzi samotnych, starszych i schorowanych jest aktualnie dramatyczna. – Trudno dostać się na test, traktuje się nas jak ludzi zupełnie zdrowych, w pełni sił, nie mamy żadnych przywilejów! Zero współczucia. Zero wsparcia – komentuje Ewa. – Zostawiono mnie samej sobie. Dobrze, że kilka dni temu zrobiłam większe zakupy. Inaczej zostałabym bez jedzenia – dodaje. 

NFZ: „infolinia działa”

– Nie mogę się zgodzić, że infolinia nie działa. Sam wczoraj na nią dzwoniłem, około godz. 20:00, i za drugim razem udało mi się połączyć. Być może wcześniej jest to trudniejsze, połączeń jest mnóstwo – odpowiada Rafał Śliż, rzecznik podkarpackiego NFZ.

Do przypadku Ewy podchodzi raczej chłodno. – Szkoda, że ta pani nie zgłosiła się bezpośrednio do mnie lub konkretnego punktu, np. MSWiA. Numery telefonów są ogólnodostępne. NFZ w takich sytuacjach interweniuje – zapewnia Rafał Śliż.

Przyznaje też, że osoba z tyloma schorzeniami nie powinna czekać na test tak długo. – Oczywiście poza kolejnością obsługiwanie są osoby uprawione ustawowo, np. kombatanci, dawcy krwi, ale zawsze można odwołać się do ludzkiej życzliwości, poprosić innych z kolejki, by ustąpili miejsca – proponuje Śliż. 

(cm)

* Imię zmienione

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama