Zdjęcie: Ministerstwo Sprawiedliwości

Sąd Rejonowy w Przemyślu oczyścił Jerzego Wiśniewskiego, byłego szefa Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Rzeszowie, z zarzutu przekroczenia uprawnień. 

Wiśniewski (zgodził się na podawanie nazwiska) przed sądem odpowiadał za nadużycie funkcji, czyli popularne przekroczenie uprawnień. Sprawa dotyczyła jednego z wątków tzw. afery podkarpackiej, w którą umoczony był m.in. Mirosław Karapyta, były marszałek podkarpacki.

Jerzy Wiśniewski, zanim w 2009 roku stanął na czele Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Rzeszowie, był wcześniej dyrektorem gabinetu Mirosława Karapyty w urzędzie wojewódzkim. Karapyta przed objęciem stanowiska marszałka był wojewodą podkarpackim. 

Prokuratura Apelacyjna w Lublinie, która wspólnie z CBA rozpracowywała aferę z udziałem Mirosława Karapyty (został skazany), w 2013 roku stwierdziła, że Wiśniewski rok wcześniej 30 kwietnia 2012 roku przez telefon zdradził Karapycie termin kontroli Inspektoratu w zakładzie tłuszczowym Białoboki z Gaci koło Przeworska. 

Zakład produkujący olej roślinny należy do Jadwigi Kuźniar, żony Lucjana Kuźniara, byłego wicemarszałka podkarpackiego (kiedyś w PSL, potem w PiS). CBA i prokuratura twierdziły, że w zakładzie produkowany jest olej nienadający się do spożycia. Kilka tygodni wcześniej agenci CBA przyszli do zakładu pobrać próbkę oleju. Okazało się, że nie było w nim felernego oleju. Prokuratura uważała, że to wynik tego, że właścicielka wiedziała o kontroli.

Problem polegał na tym, że Jerzy Wiśniewski w trakcie telefonicznej rozmowy z Mirosławem Karapytą (był wówczas podsłuchiwany przez CBA) nie powiedział precyzyjnie, kiedy będzie kontrola w zakładzie Białoboki. „Około 10” – mówił Wiśniewski. – Nie powiedziałem którego miesiąca, którego roku, o jakiej godzinie – wspomina dzisiaj Jerzy Wiśniewski.

– Poza tym, olej był dobry, sprzedawano go też w urzędzie marszałkowskim. Mirosław Karapyta był wtedy osobą zaufania publicznego. Miał prawo pytać, czy planujemy kontrolę, ale żadnych szczegółów mu nie przekazałem. Oskarżono mnie o przekroczenie uprawnień. To tak jakby pan poszedł do restauracji, zjadł w niej obiad i po roku przyszedł do restauracji i powiedział, że obiad sprzed roku panu nie smakował – porównuje Wiśniewski.

Po tym, jak w 2013 roku Wiśniewskiemu postawiono zarzuty, ówczesny wojewoda podkarpacki Małgorzata Chomycz odwołała go ze stanowiska. W czwartek (14 lutego) Sąd Rejonowy w Przemyślu uniewinnił Wiśniewskiego.

– Żaden ze świadków w trakcie procesu nie potwierdził ustaleń prokuratury. To był kapiszon – mówi Jerzy Wiśniewski. Na Facebooku dodał: „Przy pomocy CBA w Rzeszowie robiono wszystko, by wyeliminować mnie z życia publicznego i zawodowego”. 

Sędzia Małgorzata Reizer, rzecznik Sądu Okręgowego w Przemyślu, potwierdziła nam w piątek, że sąd uniewinnił Jerzego Wiśniewskiego od zarzutu przekroczenia uprawnień. To przestępstwo zagrożone karą do trzech lat więzienia. Sąd zasądził także zwrot prawie 3000 zł, jakie Wiśniewski wydał na swojego adwokata.  

Postawienie Jerzego Wiśniewskiego przed sądem było elementem walki politycznej pomiędzy Mirosławem Karapytą, a Janem Burem, wówczas liderem podkarpackiego PSL. Wiśniewski należał do zaufanych ludzi Karapyty, który w pewnym momencie skonfliktował się z Burym. 

Walka tak się skończyła, że Jan Bury później też dostał zarzuty korupcyjne w aferze podkarpackiej. Nieoficjalnie mówi się, że to właśnie Bury wykorzystał swoje znajomości w organach ścigania i nasłał je na zakład Białoboki. 

– Po pięciu latach trudno mi o tym dziś mówić. To były lata smutku, rozczarowania. Inspekcja, którą kierowałem, miała jedne z najlepszych wyników w Polsce. Wyrok, jaki w czwartek usłyszałem, był miłym prezentem walentynkowym – mówi Jerzy Wiśniewski.

Wyrok nie jest prawomocny.  

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama