Zdjęcie: Sąd Rejonowy w Rzeszowie

Pracownicy sądów wzięli przykład z policjantów, którzy na początku listopada masowo składali zwolnienia lekarskie. W Rzeszowie „choruje” już ponad 150 osób.

Zwolnieniowy protest w sądach trwa w całej Polsce od poniedziałku. Urzędnicy sądowi żądają podwyżki w wysokości 1000 zł. Obecnie zdecydowana większość osób zarabia najniższą pensję – w granicach 1800-1900 zł. Protest dotyka także sądy rejonowe podlegające Sądowi Okręgowemu w Rzeszowie: w Rzeszowie, Ropczycach, Łańcucie, Dębicy, Leżajsku i Strzyżowie.

Najgorsza sytuacja panuje w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie. W poniedziałek na L4 było 134 pracowników, we wtorek już ponad 150 z prawie 200-osobowej grupy pracowników administracji sądu. – Spodziewamy się, że w środę ta liczba jeszcze wzrośnie – mówi sędzia Tomasz Mucha, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

Na skutek „chorego” protestu w poniedziałek w rzeszowskim SR odwołano 8 wokand, tylu też sędziów nie było w stanie prowadzić rozpraw, we wtorek odwołano 14 wokand. Jeszcze nie policzono, ile rozpraw się nie odbyło. Osoby, które w tych dniach stawiały się w sądzie w różnym charakterze, dopiero na miejscu dowiadywały się, że ich rozprawy się nie odbędą.  

Zwolnienia lekarskie, które złożyli pracownicy sądu, najczęściej są trzydniowe. Osoby, które włączyły się do „chorego” protestu, to w głównie urzędnicy sądowi, zajmujący się obsługą sekretarską sądu i odpowiadający za wykonywanie zarządzeń i postanowień sędziów, rejestr nowych spraw, protokołowanie rozpraw. „Chorzy” są też, choć w mniejszym stopniu, pracownicy wydziałów Krajowego Rejestru Sądowego, czy ksiąg wieczystych.

Bez tych osób praca sędziów, którzy orzekają na rozprawach, jest praktycznie niemożliwa, stąd odwołane wokandy. O fatalnych zarobkach pracowników sądów wiadomo nie od dziś. – Nie widzą dla siebie perspektyw, szansy na normalne życie. Pracowników nie stać na wynajęcie mieszkania – mówią nam rzeszowscy sędziowie.

Rzeszowski sąd boryka się z problemem kadr, permanentnie brakuje rąk do pracy. Ma to w konsekwencji bardzo duży wpływ na pracę sędziów. Niekiedy kończy się to dramatycznymi zdarzeniami. Tylko w tym roku z sali rozpraw trzeba było przewieźć do szpitali dwóch sędziów, którzy pracując w ogromnym stresie zaczęli mieć problemy kardiologiczne. Jeden z sędziów jest na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. 

– Obciążenie pracą jest coraz większe. Nierzadko pracownicy muszą korzystać z pomocy psychologów i psychiatrów – alarmuje sędzia Tomasz Mucha. Ostatnią znaczącą podwyżkę pracownicy sądów dostali za czasów Hanny Suchockiej, która ministrem sprawiedliwości była w latach 1997-2000. Na problem niskich zarobków pracowników sądu wielokrotnie zwracało uwagę Zebranie Sędziów Sądu Okręgowego w Rzeszowie. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama