Zdjęcie: Materiały prywatne

Po publikacji Rzeszów News, zaginiony pies „Piorun” został odnaleziony! Był przetrzymywany w niezamieszkałym domu na rzeszowskim osiedlu Matysówka. 

– Jestem wam ogromnie wdzięczna. To dzięki wam „Piorun” został odnaleziony – nie mogła ukryć emocji w rozmowie z nami Maja Bury-Makiewicz, właścicielka „Pioruna”, kilka godzin po tym, gdy pies w poniedziałek wrócił do swojego domu. 

Akcję poszukiwania zaginionego psa nagłośniliśmy w niedzielę wieczorem. „Piorun” zaginął 7 lutego na alei Sikorskiego. Wbiegł do lasu za dzikim zwierzęciem i stracił orientację. Na Facebooku powstała grupa „Szukamy Pioruna”.

Od momentu zaginięcia psa, codziennie szukało go ponad 200 osób. Na terenie całego miasta rozklejano plakaty, na Facebooku mieszkańcy wymieniali się informacjami, gdzie widzieli psa podobnego do „Pioruna”, zamieszczano również zdjęcia.

Dopiero w poniedziałek rano, 24 lutego, nastąpił przełom. Z właścicielami psa skontaktowały się osoby, które wcześniej zobaczyły informacje na Rzeszów News o akcji poszukiwawczej. Okazało się, że „Piorun” był w Matysówce, przetrzymywano go w niezamieszkałym domu.

– Sąsiedzi poinformowali nas, że od pewnego czasu słyszeli wycie i szczekanie psa. Skojarzyli, że to właśnie może być poszukiwany „Piorun”, który stał się celebrytą. Pojechaliśmy na miejsce. „Piorun” od razu nas rozpoznał. Od razu wskoczył do auta, nie chciał z niego wyjść – opowiada Maja Bury-Makiewicz.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Dom, w którym przetrzymywano „Pioruna”, znajduje się kilkaset metrów od miejsca, gdzie w pierwszym tygodniu akcji poszukiwano psa i roznoszono ulotki.

– „Piorun” schudł 8 kg – z 30 do 22 kg, jest poważnie odwodniony. Gdyby „Piorun” jeszcze parę dni był przetrzymywany, to umarłby z głodu i pragnienia – uważa Maja Bury-Makiewicz. Wieczorem z „Piorunem” pojechała ona do weterynarza, by od psa pobrać krew. 

– Okazało się, że „Piorun” ma uszkodzą wątrobę. We wtorek zrobimy USG, by sprawdzić, czy jest to wynik pobicia, czy głodzenia psa. „Piorun”, na szczęście, nie ma skaleczeń. Jest w lekkiej traumie, w domu wszystkich poznał. Dwa koty, które mamy, chodzą za nim krok w krok – powiedziała nam jeszcze później pani Maja.  

Sprawą zajmuje się teraz policja, która ustala, kto uwięził psa w domu. Właściciele „Pioruna” dziękują wszystkim, którzy zaangażowali się w akcję poszukiwawczą. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama