Sprawy załatwiane na telefon. Anulowane remonty i wymiany piecyków – to efekty epidemii koronawirusa. Spółdzielnie mieszkaniowe w Rzeszowie wykonują tylko niezbędne prace.
MARCIN CZARNIK
Spółdzielnia Nowe Miasto działa normalnie, tyle że nie przyjmuje interesantów. – Jesteśmy odizolowani. Kontaktować się z nami można tylko telefonicznie i mailowo. Ale załatwiamy bieżące sprawy – zapewnia Jerzy Kustra, wiceprezes Nowego Miasta.
Na Nowym Mieście prowadzone są roboty, które nie wymagają wchodzenia do bloków. – O ile robotnicy nie mają kontaktu z mieszkańcami, o tyle pracują. Głównie są to roboty na zewnątrz, np. przy izolacji budynków – tłumaczy Kustra.
Na czas epidemii spółdzielnia zrezygnowała m.in. z przeglądów, wymiany wodomierzy i odnawiania klatek schodowych. – Powoli myślimy o wznowieniu prac, oczywiście przy odpowiednim zabezpieczeniu. Do tej pory wykonywaliśmy tylko roboty awaryjne, czyli takie, które wymagały natychmiastowej interwencji – twierdzi wiceprezes spółdzielni.
Jej pracownicy są w grupie ryzyka. – Konserwatorzy, mimo że odpowiednio zabezpieczeni, są narażeni. Podobnie sprzątacze, którzy sięgają przecież po wyrzucane maski i rękawiczki. Były u nas trzy przypadki, w których poważnie martwiliśmy się o naszych pracowników. Ale szybko przeprowadziliśmy testy i okazało się, że wszystko jest w porządku – wspomina Jerzy Kustra.
Zawsze jest ryzyko
Prezesi rzeszowskich spółdzielni zgodnie przyznają, że wchodzenie do mieszkań wiąże się z ryzykiem zakażenia. – Sanepid odmówił nam podania adresów mieszkań, w których przebywają osoby chore lub odbywające kwarantannę – wyjaśniają Jerzy Kustra i Katarzyna Marszałek, prezes spółdzielni Energetyk.
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Google News!Energetyk wstrzymał prace wewnątrz lokali, które zaplanowane były na ten rok. Zamierza jednak dokończyć przegląd piecyków, do którego zobowiązała go straż pożarna. – Rozesłaliśmy ankiety do mieszkańców. Pytamy w nich m.in. o to, czy w ostatnich dniach odczuwały dolegliwości typu kaszel, katar, pytamy o kontakt z osobami, u których potwierdzono zakażenie – wylicza Marszałek.
Od wyniku ankiety zależeć będzie decyzja, czy zabezpieczony w przyłbicę, rękawiczki i kombinezon pracownik spółdzielni będzie mógł wejść do mieszkania, by dokonać przeglądu.
Opłaty pójdą w górę
To, że wykonywane są tylko niezbędne roboty, potwierdza też Edward Słupek, prezes Spółdzielni Zodiak. – Do lokali wchodzimy tylko wtedy, gdy awaria zagraża innym mieszkańcom. W przypadku zalania, powiedzmy – mówi.
Spółdzielnia Projektant nie tylko wstrzymała prace, które nie muszą być przeprowadzone niezwłocznie, lecz także wynajęła firmę sprzątającą. – Regularnie dezynfekujemy windy, balustrady, klamki i przyciski domofonów, tak jak zaleca sanepid – mówi Adam Węgrzyn, prezes Projektanta.
– Oczywiście, to kosztuje ekstra i na koniec roku może się okazać, że zabraknie nam pieniędzy – obawia się Węgrzyn. – Spółdzielnia nie może korzystać z tarczy antykryzysowej. Jeżeli więc koszty urosną, to po zakończeniu roku będziemy musieli podnieść opłaty – przewiduje.
redakcja@rzeszow-news.pl