Zdjęcie: Facebook.com / SuperNowosci24
Reklama

Pracę tracą dziennikarze, graficy, pracownicy składu, biura ogłoszeń i korekty. Rzeszowskie „Super Nowości” wkrótce mogą przestać istnieć. 

W piątek, 19 maja, wypowiedzenia dostało ok. 25 osób. – Nie mamy o czym rozmawiać, do widzenia – odpowiedział nam wieczorem Roman Oraczewski, właściciel „Super Nowości”, gdy chcieliśmy z nim porozmawiać o zmianach w gazecie, po czym się rozłączył.

Chcieliśmy też porozmawiać o sytuacji w dzienniku z jego naczelnym, Tomaszem Górnickim, który redakcją kieruje od kwietnia 2022 roku. Bezskutecznie. Telefonu komórkowego Górnicki nie odbierał, na prośbę o kontakt nie zareagował. 

Tylko trzy razy w tygodniu

Dzień wcześniej na pierwszej stronie „Super Nowości”, które ukazują się od marca 1997 roku, pojawiła się zapowiedź, że od najbliższego poniedziałku (22 maja) dziennik nie będzie się ukazywać już pięć razy w tygodniu, a trzy – w poniedziałki, środy i piątki.

Wydawca gazety zapowiedział, że ceny nie zmieni, a w dzienniku będzie więcej stron: po 24 w wydaniach poniedziałkowo-wtorkowych i środowo-czwartkowych, a weekendowych (piątek-niedziela) – 32 plus program telewizyjny.

Do tych zmian, jak zakomunikowały „Super Nowości”, dziennik przygotowywał się od „dłuższego czasu”. „Super Nowości” twierdzą, że „idą z duchem czasu”, bo do zmiany cyklu wydawniczego przymierzają się inni wydawcy w Polsce. Niektórzy już to zrobili. 

Prawdą jest, dość oczywistą, że sprzedaż papierowych gazet dramatycznie spada nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. „SN” zapowiedziały więcej „artykułów opiniotwórczych i tekstów poszerzających wiedzę przydatną w życiu codziennym”. 

„Zwiększymy też liczbę ciekawych reportaży i wywiadów” – obiecał w czwartek dziennik.

Przecieki jedynym ratunkiem

W piątkowym wydaniu w zasadzie to powtórzył, zapowiadając jeszcze, że w gazecie będą rubryki redagowane przez czytelników. „Razem z Wami chcemy kreować rzeczywistość” – czytamy na trzeciej stronie weekendowej gazety.

W tonie od dawna charakterystycznym dla „SN”, a w zasadzie ich właściciela: „To Państwo będą mieć wpływ na inwestycje w Waszych miastach. To Państwo muszą uwierzyć, że presja ma sesja – to Wy jesteście właścicielem miast, a nie politycy”. 

Pod presją od wielu tygodni na pewno byli pracownicy „SN”. Rozmawiamy z jednym z nich. Jest przerażony piątkowymi wydarzeniami. – Jedynym ratunkiem dla nas są tylko przecieki do innych mediów, które mogą sprawić, że ktoś się tym zainteresuje – mówi.

„Niska jakość tekstów…”

W piątek w zasadzie wszyscy dziennikarze dostali wypowiedzenia z pracy – z… ich winy. „W związku z niską jakością tekstów (tu padają tytuły artykułów) wypowiadam umowę o pracę (…)” – to fragmenty wypowiedzeń, jakie do podpisania dostali dziennikarze SN. 

Roman Oraczewski, jak słyszymy od pracowników „SN”, winą za spadającą sprzedaż gazety (od poniedziałku do czwartku średnia sprzedaż wynosi niewiele ponad 1000 egzemplarzy, w weekendy – w porywach 2000-3000), nierzadko obarcza dziennikarzy. Tnie wierszówki. 

Wiosna zaczęła się fatalnie. Od 1 maja dziennikarze pracują już na pół etatu. Teraz kolejny cios – zwolnienia z pracy. – Zwolnienia tłumaczą stratami finansowymi, ale winę zrzucono formalnie na dziennikarzy – mówi nam długoletni pracownik „Super Nowości”.

Opozycja bez pieniędzy

Wypowiedzenia są dwutygodniowe – kończą się 2 czerwca. Dziennikarzom zaproponowano założenie działalności gospodarczych. – Najlepiej 3-osobowych spółek, które mogłyby uzyskać dotację z funduszu ekonomicznego. Nonsens – mówi nasz rozmówca z „SN”.

Obawia się, że zagrożone jest wydanie gazety zaplanowane na 5 czerwca. – Chyba, że oprą je na materiałach Onetu itp., z którymi mamy umowę na wykorzystanie materiałów – słyszymy nieoficjalnie w redakcji.

Publikowanie materiałów Onetu na łamach „SN” załatwiono za poprzedniego naczelnego – Kuby Karysia. Ale Karyś po kilku miesiącach pożegnał się ze stanowiskiem, z gazety zrobił biuletyn partyjny opozycji – ta linia zresztą jest do tej pory kontynuowana. 

– Oraczewski myślał, że jak zaangażuje się po stronie opozycji, to za tym przyjdą pieniądze. Pieniądze nie przyszły. Dziś PiS-u nienawidzi, ale jak poczuje, że władza coś mu „daje”, to PiS przestanie być zły. Czysty koniunkturalizm – ocenia nasz rozmówca.

Prędzej księdzem zostanę

„Super Nowości” w obecnej formule przestają tracić na znaczeniu. Sprzedaż papieru spada, dziennik w internecie w zasadzie nie istnieje, ma archaiczną stronę. Od miesięcy trwały prace, by ją odświeżyć, by spróbować konkurować z innymi elektronicznymi mediami.

Pracownicy parskają śmiechem, gdy to słyszą. – Prędzej księdzem zostanę – mówi jeden z nich i pokazuje ogłoszenie, jakie się ukazało w gazecie: „Powierzchnia biurowa do wynajęcia, 190 m kw., dogodna lokalizacja, blisko sądu, parkingi”.

Do wynajęcia jest budynek przy ul. Podwisłocze, w którym siedzibę mają „Super Nowości”. To sygnał, że gazeta powoli kończy swój żywot. A może jej właściciel po raz kolejny będzie chciał udowodnić, że stać go na utrzymanie gazety. Na pokaz. Dla zasady. Że może.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama