– One są takimi lustrami, w których możemy się przejrzeć, są nieokreślone, nie do końca skonkretyzowane, ale wydaje mi się, że w takich czasach żyjemy – mówi o swoich grafikach Mirosław Pawłowski. Prace profesora z Poznania można oglądać w Galerii r__z ORz ZPAP w Rzeszowie.

Mirosław Pawłowski jest artystą grafikiem, wykładającym na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wielokrotnie nagradzany w konkursach międzynarodowych. Jest też autorem logo Galerii r__z okręgu rzeszowskiego Związku Polskich Artystów Plastyków.

Problem wciąż te same

Prace Mirosława Pawłowskiego, które można podziwiać w galerii przy ul. 3 Maja, pochodzą z cyklu Kamuflaż realizowanego od lat 80. Jak sam autor zauważył, dotyczyły sytuacji społecznej i politycznej.

– Kamuflaż powstał w latach 80., w zasadzie to był stan wojenny i stąd ta nazwa. Wydawało mi się, że po zmianie systemu prace te staną się bardziej archiwalne, przypisane do tamtych czasów, ale okazało się, że problemy, które obecnie istnieją po tych wszystkich zmianach, pozostały – mówi Mirosław Pawłowski.

Grafiki wykonane na aluminiowych płytach w pierwszej odsłonie uderzają formą. Artysta grafik wykorzystuje w swoich pracach elementy poligraficzne z fotografii dokumentalnej, np. znaczniki od skanowania. Głowy z profilu osadzone są wśród siatki kartograficznej, kwadratów, czy tzw. pikselozy widocznej przy powiększaniu plików JPG do znacznych rozmiarów. Na tym traci jakość obrazka. Podobny zabieg wykorzystał autor.

– W każdym obrazku jest konkretna ilość pikseli, jak się go powiększy, to będzie duży, ale nie wyraźny. Jak w filmie „Powiększenie” – klasyka kina Michelangelo Antonioniego. Mężczyzna szuka mordercy lornetką. Przybliża, przybliża i gdzieś w krzakach znajduje wreszcie mordercę – mówi Pawłowski. Dodaje też, że w tej scenie realizm nie jest zachowany, bo morderca jest wyraźnie widoczny, a powinien być raczej zamazany.

Niby człowiek

Mirosław Pawłowski twierdzi, że to tylko technika. Ona jednak powoduje, że obserwator wchodzi w świat wirtualny, w świat sztucznej inteligencji jak w filmie „Transcendencja” w reżyserii Wally’ego Pfistera, w którym główną rolę gra Johnny Depp, albo klasyczny już „Matrix” w reżyserii rodzeństwa Wachowskich.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

W „Transcendencji” pracujący nad stworzeniem sztucznej inteligencji naukowiec Will Caster (Johnny Depp) umiera. Zdesperowana żona próbuje przenieść jego umysł z umierającego ciała do komputera. Mam wrażenie, że prace Pawłowskiego wywieszone w Galerii r__z to z jednej strony system, w którym żyje człowiek, podobny do Matrixa, a z drugiej strony wejście w stronę prosektorium, w którym odbywać może się studium głowy ludzkiej, nawet przymierzanie trupich twarzy przez psychopatę. Ale to wszystko jest martwe. Trudno mi mówić o sztuczności w tym wypadku, łatwiej zaś o braku witalności, stagnacji i rozkładzie.

– Stworzyłem niby człowieka, który wygląda w miarę prawdziwie. Oczywiście, czujemy umowność, sztuczność. Ale jak tak zaczęłaś o śmierci mówić, to przypomniał mi się Andres Serrano, który robił zdjęcia w prosektorium, ale on to sprowadzał do renesansowej poetyki. Pamiętam jedną jego fotografię. To była sfotografowana twarz z boku, postaci leżącej, do połowy przykryta chustą – mówi Pawłowski.

Elementarz uczuć się zatracił

Dodaje też, że tworząc te grafiki, nie miał takiego zamysłu. Raczej kierował się w stronę społeczeństwa cyborgowego i zaniku tożsamości. Próbował stawiać sobie pytania o to, co dzisiaj jest wokół nas, o człowieka współczesnego. Człowieka, który jest niedookreślony, z przeciekającą przez palce tożsamością, z formą upośledzenia emocjonalnego i nieumiejętnością wchodzenia w bliższe relacje z drugą osobą.

– Stosunki międzyludzkie gdzieś się zatraciły. Ogólnie jest kolorowo, ale elementarz uczuć gdzieś się zatracił. Nie ma takiego życia w grupie, jak kiedyś – mówi artysta grafik.

– Wiem, że to takie bardzo pesymistyczne, ale moje wcześniejsze prace też takie były takie. Powiedziałbym nawet, że bardziej martyrologiczne, np. postać zabandażowana w folię, taki kokon – to co najbardziej wartościowe jest we mnie, a to co na zewnątrz mnie bombarduje – dodaje.

SABINA LEWICKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama