Na wyniki rezonansu w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie trzeba czekać aż cztery miesiące? Tak, to możliwe, o czym boleśnie przekonała się mama Joanny, Czytelniczki Rzeszów News.
Polska służba zdrowia to temat-rzeka. Wszyscy wiedzą, że jest z nią źle, ale do tej pory żadna ekipa rządząca nie wymyśliła nic, co by ją skutecznie uzdrowiło. Mimo przeróżnych zapowiedzi, czasem nieco szumnych, wciąż brakuje pieniędzy na zatrudnienie w szpitalach większej liczby lekarzy czy pielęgniarek.
Efekt tego jest taki, że schorowany pacjent musi długo czekać nie tylko na wizytę u specjalisty, ale – jak się okazuje – także na wyniki badań. O tym na własnej skórze w ostatnich miesiącach miała okazję przekonać się mama Joanny, Czytelniczki Rzeszów News.
Skarga, która mija się z celem
Kobieta miała ostre zapalenie wątroby. W Wigilię (24 grudnia 2019 roku) wylądowała w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie na oddziale gastroenterologii. Jednym z wykonywanych wówczas badań był rezonans dróg żółciowych, a na wyniki pacjentka czeka do dziś, czyli już ponad dwa miesiące.
„Początkowo tłumaczyliśmy sobie brak wyników przerwą świąteczną (lekarze na urlopach…). Dodzwoniłam się do pani z rejestracji rezonansu (wtorek, 25 lutego). Uzyskałam informację, że na opis czeka się do 4 miesięcy” – pisze do Rzeszów News Joanna.
Narodowy Fundusz Zdrowia poinformował ją, że może złożyć skargę na dyrektora szpitala, ale z terminem rozpatrzenia jej do 30 dni.
„To się mija z celem. Mama źle się czuje, a w następnym tygodniu ma wizytę kontrolną w poradni, gdzie lekarz ma wskazać zalecenia odnośnie dalszego leczenia na podstawie wyników rezonansu. Sprawa jest poważna, bo u mamy jest podejrzenie kamieni w przewodach żółciowych” – dodaje.
Badania robi się bez opamiętania
Dyrekcja szpitala twierdzi, że z problemem długiego oczekiwania na wyniki rezonansu borykają się wszystkie szpitale w Polsce.
– W kraju brakuje co najmniej 1000 radiologów. NFZ płaci za wszystkie wykonane badania, więc robi się je bez opamiętania, a co za tym idzie, radiologie mają po 1000 nieopisanych badań – mówi nam Małgorzata Przysada, zastępca dyrektora w KSW nr 2.
– Robimy, co możemy, by tę sytuację u nas poprawić. Staramy się nawiązać współpracę z nowymi radiologami, ale nikt już nie przyjmuje nowych zleceń, bo ma po tysiące nieopisanych badań. Chętnych do pracy po prostu nie ma – twierdzi wicedyrektor Przysada.
W tym momencie jedynym rozwiązaniem problemu jest ograniczenie przyjmowania pacjentów na badania. To, co prawda, pozwoli nadrobić zaległości, ale nie rozwiąże problemu – pacjent wciąż jak czekał, tak czekać będzie musiał dalej.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl