– Większy Rzeszów, to mocniejszy Rzeszów – przekonują władze stolicy Podkarpacia. – Obiecywane inwestycje to gruszki na wierzbie – twierdzą w gminie Krasne, gdzie w najbliższą niedzielę odbędzie się referendum. Mieszkańcy będą decydować, czy chcą być włączeni do Rzeszowa.

Referendum w sprawie przyłączenia gminy Krasne do Rzeszowa nakazał przeprowadzić sąd. To skutek negatywnej opinii sprzed kilku miesięcy Rady Gminy Krasne, która nie zgodziła się na przeprowadzenie głosowania, mimo, że inicjatorzy referendum spełnili wszystkie formalności, by się ono odbyło.

Referendum w sprawie przyłączenia nowych terenów do Rzeszowa odbędzie się po raz pierwszy w historii, gdy za rządów prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca miasto w ostatnich latach sięgało po tereny w gminach sąsiadujących ze stolicą Podkarpacia.

Benedykt Czajkowski, inicjator gminnego referendum, uważa, że gmina Krasne powinna być wchłonięta w granice administracyjne Rzeszowa.

– Dostaniemy 100 mln zł na inwestycje. Roczny budżet gminy na inwestycje wynosi 2,5 mln zł. Po wejściu do Rzeszowa będziemy mieli prawie 40-krotnie większy. Wie pan, jaki to jest skok cywilizacyjny? Tutaj przecież chodzi o przyszłość młodych ludzi, dzieci. Rzeszów zapewni nam rozwój. Potrzebujemy nowych dróg, oświetlenia, odśnieżania ulic… – mówi Czajkowski.

Pół roku temu w gminie odbyły się konsultacje społeczne na temat przyłączenia ponad 10-tysięcznej gminy Krasne do Rzeszowa. Opinia mieszkańców w konsultacjach była jednoznaczna. Aż 85 proc. powiedziało „nie” dla przyłączania gminy do stolicy Podkarpacia.

– Jeżeli mieszkańcy nie zabiegają o przyłączenie do Rzeszowa, to może nie warto wychodzić przed szereg – zwolennicy kupowania kota w worku też czasami się znajdują – napisał na blogu Rzeszów News Waldemar Szumny (PiS), wiceprzewodniczący Rady Miasta Rzeszowa.

100 mln zł na inwestycje

Ale inicjatorzy referendum uważają, że wyniki konsultacji są niewiarygodne, bo niewiele osób o nich w ogóle wiedziało, a ci którzy wiedzieli byli zwolennikami wójta gminy, który jest zdecydowanym przeciwnikiem połączenia Krasnego z Rzeszowem,

– W jakim jestem nastroju przed niedzielnym referendum? Pozytywnym – mówił nam w piątek Wilhelm Woźniak, wójt Krasnego. – Mieszkańcy wielokrotnie byli przeciwni połączeniu gminy z Rzeszowem. Jestem przekonany, że w niedzielę też tak będzie – dodaje.

Kampanię za połączeniem Krasnego z Rzeszowem od wielu miesięcy prowadził ratusz.

– Trudno przewidzieć wynik referendum. Zdania mieszkańców są podzielone. Na spotkaniach, które organizowaliśmy, staraliśmy się mieszkańcom przekazywać wiarygodne informacje, co ich czeka po połączeniu z naszym miastem – mówi Marcin Stopa, sekretarz rzeszowskiego magistratu.

– Niewiadoma czeka. Te 100 mln zł, które miasto obiecuje, to wirtualne pieniądze. Nie wiadomo na co dokładnie miałyby być przeznaczone i nie ma też gwarancji, że zostaną przeznaczone na inwestycje na naszych terenach – twierdzi wójt Woźniak.

– W biuletynach i ulotkach gminnych przedstawialiśmy wiarygodne informacje na temat ewentualnych skutków połączenia, co jest potwierdzone wielokrotnymi postanowieniami sądów – dodaje wójt Krasnego.

Jak zwykle, pojawiają się głosy, że po przyłączeniu gminy do Rzeszowa, mieszkańcy będą płacić wyższe podatki, na własny koszt będą musieli wymieniać dokumenty. Zwolennicy połączenia odpowiadają, że to nieprawda.

– Chcielibyśmy, żeby wynik referendum był pozytywny. Im większy Rzeszów, tym mocniejszy Rzeszów. Miasto będzie się mocniej rozwijało – przekonuje Marcin Stopa.

– Nastroje wśród mieszkańców w tej chwili są takie, że bardziej chcą odwołać obecne władzy gminy, niż pójść do Rzeszowa. Niech suweren zdecyduje – mówi Benedykt Czajkowski.

Chronią swoich stołków?

Zwolennicy połączenia Krasnego z Rzeszowem twierdzą, że gminne władze, które nie chcą miastu oddać swoich terenów, tak naprawdę nie bronią mieszkańców, tylko swoich stołków. Wójt i cała Rada Gminy zostałaby rozwiązana. Zresztą nie tylko w Krasnem. To samo stałoby się w Rzeszowie.

Rozpisane byłyby przedterminowe wybory. Mieszkańcy ponownie wybieraliby prezydenta Rzeszowa oraz radnych. Nie jest pewne, czy dołączyliby do nich przedstawiciele gminy Krasne.

– Chronimy stołki? Kompletna bzdura – zarzeka się wójt Woźniak.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Rzeszów szumnie chwali się wielkimi inwestycjami, które niekoniecznie służą tym miejscowościom, które dotychczas zostały przyłączone do miasta. Mieszkańcy oczekują bardziej przyziemnych inwestycji, które ich bezpośrednio dotyczą. Dwie trzecie Rzeszowa to tereny rolne. Nie brakuje mu przestrzeni do rozwijania – uważa Woźniak.

– Naiwne jest oczekiwanie, że mieszkańcy Krasnego kupią kota w worku i zagłosują za połączeniem, zwiedzeni roztaczanymi przed nimi świetlanymi, ale mglistymi przecież obietnicami – uważa Andrzej Dec (PO), przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa.

W niedzielnym referendum uprawnionych do głosowania będzie ponad 8,5 tys. mieszkańców. Będą odpowiadać na dwa pytania: „czy jest Pani/Pan za dobrowolnym połączeniem Gminy Krasne z Miastem Rzeszów?” oraz „czy jest Pani/Pan za przyłączeniem sołectwa Malawy do Rzeszowa?”.

Działać będzie sześć komisji obwodowych: dwie w Krasnem, dwie w Malawie, po jednej w Strażowe i Palikówce. Lokale wyborcze będą czynne od godz. 7:00 do 21:00. Od soboty od północy do zamknięcia głosowania zaczyna obowiązywać cisza wyborcza.

Aby referendum było ważne, musi wziąć w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania. – O frekwencję się nie martwię – mówi Benedykt Czajkowski.

Rezygnacja za poszerzenie?

Ale nawet jeżeli referendum będzie ważne i mieszkańcy opowiedzą się za połączeniem gminy z Rzeszowem, to nie jest powiedziane, że do połączenia dojdzie. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie Rada Ministrów.

Wynik referendum nie jest obligatoryjny dla rządu. Może, ale nie musi brać go pod uwagę. Referendum może mieć też poważne konsekwencje polityczne dla obecnego układu w ratuszu, który liczy na to, że rząd PiS zgodzi się na włączenie gminy do Rzeszowa.

Dla PiS korzystne wyniki referendum to szansa na przejęcie władzy w stolicy Podkarpacia. – Politycy PiS mogą postawić warunek, że rząd zgodzi się na połączenie, jeśli w przedterminowych wyborach nie wystartuje Tadeusz Ferenc – słyszymy w ratuszu.

Ferenc, który jest członkiem SLD, zdaje sobie z tego sprawę, ale nic obecnie nie wskazuje na to, by planował zakończyć swoją misję przed upływem kadencji. Nowe wybory samorządowe będą jesienią 2018 r. To raczej w tych wyborach Ferenc już nie wystartuje, choć są głosy, że ma ochotę na piątą kadencję.

Wiele też zależy od tego, kiedy gmina Krasne byłaby włączona do Rzeszowa. Praktyka mówi, że rząd o zmianie granic decyduje do końca lipca każdego roku, a rozporządzenie wchodzi w życie od 1 stycznia następnego roku.

Ratusz jednak liczy, że jeżeli wynik referendum będzie pozytywny, to rząd może się zebrać na nadzwyczajnym posiedzeniu i bardzo szybko wprowadzić korektę granic administracyjnych – już od 1 stycznia 2017 r. Wtedy przedterminowe wybory w Rzeszowie byłyby przesądzone.

– Gdy będzie pozytywny wynik referendum, to bez zbędnej zwłoki uruchomimy dalsze procedury formalne, by poszerzenie Rzeszowa nastąpiło jak najszybciej – zapowiada Marcin Stopa. – Po referendum granice można poszerzyć w ciągu całego roku. Nie ma żadnych terminów – dodaje.

Ferenc dogada się z PiS?

Jeżeli do zmiany granic doszłoby od 1 stycznia 2017 r., to z automatu zostają rozwiązane rady w Krasnem i Rzeszowie. Do stolicy Podkarpacia wszedłby komisarz ustanowiony przez rząd i w ciągu pół roku musiałby doprowadzić do przedterminowych wyborów.

To okazja dla PiS, by w końcu przejąć władzę w Rzeszowie. PiS ma już swojego kandydata na prezydenta – Wojciecha Buczaka, obecnego posła.

Pośpiech ratusza, by sprawę poszerzenia granic załatwić jak najszybciej, może słono kosztować samego Tadeusza Ferenca i wspierającą go koalicję Rozwoju Rzeszowa i Platformy Obywatelskiej.

– Ferenc jest gotowy stanąć do walki w przedterminowych wyborach. A jeśli PiS zdobędzie większość mandatów do rady miasta? Czy będzie wspierać Ferenca? A czemu nie. Ferenc z wszystkimi potrafi się dogadać – mówią nam osoby z bliskiego otoczenia prezydenta Rzeszowa.

Na taki polityczny „deal” PiS może jednak nie będzie chciał się zgodzić. – Co z tego, że mielibyśmy większość w radzie, skoro prezydentem nadal byłby Tadeusz Ferenc. On na tym wyszedłby najlepiej – poszerzyłby miasto i nadal byłby prezydentem – słyszymy od jednego z rzeszowskch polityków PiS.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama