Miasto ma kolejne argumenty za tym, aby nigdzie nie przenosić pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Po pierwsze, niewiele by z niego zostało, po drugie – cena przeprowadzki też nie jest mała, bo szacuje się ją na 3 mln zł.
Tzw. ustawa dekomunizacyjna robi dużo zamieszania w sprawie pomników. Dlaczego? Bo dyskusja toczy się o to, czy je burzyć, czy też nie. W Rzeszowie dotyczy to znanego pomnika Walk Rewolucyjnych u zbiegu alei Piłsudskiego i Cieplińskiego i mniej znanego, ale również kontrowersyjnego pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej na placu Ofiar Getta.
W przypadku tego pierwszego już wielokrotnie pisaliśmy o tym, że jego wyburzenie jest szacowane nawet na kilkanaście milionów złotych. Nie raz pisaliśmy także o jego wartościach artystycznych. Póki co, najistotniejsza w takich sprawach jest opinia Instytutu Pamięci Narodowej, który wskazuje, że dany obiekt trzeba usunąć, bo upamiętnia to, czego nie powinien, czyli ustrój totalitarny.
W przypadku pomnika na placu Ofiar Getta jest w zasadzie jest bardzo podobnie. Zaprojektował go i wykonał w latach 50. ubiegłego wieku Bazylii Wojtowicz, doskonały polski rzeźbiarz, absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, który artystycznie był związany z Poznaniem. Autor pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej był także uczniem dwóch innych wybitnych rzeźbiarzy – Jana Szczepkowskiego i Henryka Kuny.
– Płaskorzeźby pomnika wskazują na analogie formalno-stylistyczne do płaskorzeźb Szczepkowskiego znajdujących się na elewacji gmachu Sejmu w Warszawie – zauważają rzeszowscy historycy sztuki.
– Sama forma obelisku zwieńczona rzeźbą nawiązuje do projektu pomnika Adama Mickiewicza, który wykonał Kuna dla Wilna przed II wojną światową. Projekt ten nigdy w pełni nie został zrealizowany. Niemniej jednak te wszystkie nawiązania wskazują, że pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej jest dziełem sztuki, które łączy Rzeszów z większymi ośrodkami artystycznymi w Polsce – dodają historycy sztuki.
To w takim układzie, jeśli chcemy go uchronić przed skutkami ustawy dekomunizacyjnej, to może go przenieść na cmentarz Armii Radzieckiej przy ul. Lwowskiej, tak jak w lutym proponowali rzeszowscy radni Platformy Obywatelskiej?
Uchwałę podjęto w lutym, choć negatywnie zaopiniował ją wówczas prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, wskazując, że pomnik stanowi wyjątek, zapisany w ustawie dekomunizacyjnej – znajduje się on na terenie cmentarza Żydowskiego oraz na terenie starego miasta, które jest pod ochroną konserwatora zabytków.
Przenosiny okazały się dość karkołomnym rozwiązaniem i w dodatku mogą spowodować, że to, co najcenniejsze, czyli wartości artystyczne i historyczne, tak naprawdę zostaną utracone. Tak, przynajmniej wykazały ekspertyzy, które wykonało miasto.
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Google News!– Specyfikacja budowy pomnika oraz stan zachowania wykazały, że przy próbie jego przeniesienia należałoby pomnik rozebrać w wyniku czego 70 procent jego substancji uległoby zniszczeniu – wyjaśnia Edyta Dawidziak, miejski konserwator zabytków w Rzeszowie.
– W takim układzie nie można mówić o przeniesieniu pomnika, bo to niemożliwe ze względów technicznych, a jedynie o jego rozbiórce i odbudowie przy użyciu 30 proc. zachowanej substancji pomnika – twierdzi Dawidziak.
Chodzi o to, że obiekt na placu Ofiar Getta jest monolitem, gdzie betonowy trzpień jest obłożony płytami z piaskowca, a dopiero na tym jest osadzona rzeźba. Gdy dodamy do tego stan pomnika, o którym już 10 lat temu mówiło się, że wymaga gruntownej renowacji, nie ma się co dziwić, że po przenosinach niewiele by z niego zostało.
Warto też dodać, że koszty takiej operacji, czyli rozbiórka pomnika na placu Ofiar Getta i wybudowanie go w zasadzie od nowa na cmentarzu przy ul. Lwowskiej, są szacowane na około 3 mln zł. Z przeprowadzką obiektu na cmentarz jest też problem formalny.
– Cmentarz wskazany w uchwale nie jest własnością miasta, a co za tym idzie, nie można inwestować na terenie, który nie jest naszą własnością – wyjaśnia Edyta Dawidziak.
Czy w takim układzie jest inna szansa na to, aby kolejne dzieło rzeźbiarski zachować? Historycy sztuki podpowiadają rozwiązanie, które zastosowano w Olsztynie.
– W 1951 roku w Olsztynie również powstał pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej autorstwa Ksawerego Dunikowskiego. To było typowe dla tego okresu, że w miastach wojewódzkich powstawały takie obiekty. Władze Olsztyna zmieniły nazwę pomnika na Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej i pomnik pod taką nazwą został wpisany do rejestru zabytków – zauważają historycy sztuki.
Warto zaznaczyć, że takie rozwiązanie uchroniłoby przed wyburzeniem rzeszowskie pomniki, zarówno Wdzięczności Armii Czerwonej, jak i Walk Rewolucyjnych.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl