Zdjęcie: Grzegorz Bukała / Urząd Miasta Rzeszowa

Rada Miasta uchwaliła nowy dokument, który ma pomóc w opanowaniu chaosu urbanistycznego w Rzeszowie. Ale za 3 lata może być kompletnie bezużyteczny. 

Ten nowy dokument to Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego, potoczenie nazywany „zieloną konstytucją” lub „konstytucją przestrzenną”. To dokument, który ma być fundamentem planu, co w Rzeszowie można budować i gdzie.

Studium jest kontrowersyjne. Miasto próbowało je przeforsować już latem zeszłego roku, ale napotkało na opór mieszkańców, głównie z tych osiedli, które w ostatnich latach przyłączono do Rzeszowa, bo miejscy planiści aż 30 proc. terenów przeznaczyli na zieleń. 

Właściciele działek oskarżyli miasto o „zamach” na ich własność, że nie będą mogli na nich nic wybudować, będą mieli problem z ich sprzedażą, a jeśli nawet znajdzie się chętny się na ich działki, to zarobią na nich psie pieniądze. 

Nowe studium ma zastąpić obecne, które obowiązuje od 23 lat. Ratusz, wystraszony protestami, obiecał, że przygotuje poprawioną wersję „zielonej konstytucji”. Mieszkańcy mogli się z nią zapoznawać się przez trzy tygodnie czerwca, a uwagi składać do 13 lipca.

Studium dla pokoleń

Zdjęcie: materiały Urzędu Miasta Rzeszowa

Do poprawionego studium złożono 908 uwag. To dużo mniej niż w pierwotnym kształcie dokumentu. Wtedy uwag było blisko 4000 i dotyczyły 7 799 działek. Najwięcej zastrzeżeń złożyli mieszkańcy Budziwoja, Przybyszówki, Bzianki i Słociny.

Miasto uwzględniło 75 proc. uwag do pierwszej wersji studium, w drugiej tylko 7 procent. W 800-stronicowym dokumencie miasto podzielono na trzy strefy: A (śródmiejska), B (miejska) i C (ekologiczna). Ta ostatnia została rozszerzona o możliwość zabudowy działek. 

 

– Naszym obowiązkiem jest zaplanować rozwój miasta na najbliższe pokolenia. W ślad za tym dokumentem zaczniemy przygotowywać strategię rozwoju miasta do 2050 roku – zapowiedział we wtorek Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa.

„Zielona konstytucja” to jego sztandarowy projekt. Obiecał ją po wygranych wyborach w czerwcu 2021 roku. Fijołek obiecywał koniec „wolnej amerykanki” w planowaniu przestrzennym, powstawaniu wieżowców między domami, tzw. patodeweloperki. 

Zdjęcie: materiały Urzędu Miasta Rzeszowa

Granica kompromisu 

Prezydent podczas wtorkowej sesji mówił, że poprawioną wersję studium konsultowano z mieszkańcami. – Znaleźliśmy drogę kompromisu – mówił. – Studium musimy uchwalić. Nie możemy czekać. Rzeszów potrzebuje tego już – Fijołek przekonywał radnych. 

Przyznał, że projekt jest ” bardzo trudny”. – Nie chcemy tworzyć betonowych wysp. Dzisiaj musimy żyć w zgodzie z naturą. Tereny zalewowe, nadrzeczne, gdzie wyznaczamy zieleń, chronimy. Z tego nie zrezygnujemy. To granica kompromisu – podkreślał Fijołek. 

Studium ma głównie bronić miasto przed zapędami deweloperów, którzy najchętniej każdy skrawek zieleni zamieniliby w blokowiska. – Mamy zaplanowane miasto, jego generalną koncepcję. Wiemy, gdzie jest co. To historyczny dokument – mówił Konrad Fijołek. 

Studium przygotowali architekci i urbaniści z Biura Rozwoju Miasta. – Nie potrzebujemy wielkich mistrzów świata, doradców z zewnątrz – mówił w trakcie prezentacji dokumentu prezydent Rzeszowa, dziękując swoim podwładnym za wykonaną pracę. 

Ambitne idee, ale.. 

Zdjęcie: materiały Urzędu Miasta Rzeszowa

Dyskusja o nowym studium trwała bardzo długo. Swój „benefis” zaczął radny PiS Robert Kultys, który uchodzi za głównego architekta rady. Kultys mówił, że wciąż brakuje wystarczających informacji o zapisach dokumentu. 

– Idee są bardzo ciekawe, bardzo dobre, bardzo ambitne. Problemy zaczynają się przy szczegółach – mówił Kultys.

Tonował optymizm prezydenta Fijołka, że studium będzie dla przyszłych pokoleń, bo samorządy będą zmuszone do sporządzenia ogólnych planów do końca 2025 r. Wymusza to nowa ustawa o planowaniu przestrzennym, obowiązująca od 24 września.

– Plan nie będzie tożsamy z tym studium. Czeka nas nowa dyskusja nad nowym dokumentem. To dokument przejściowy na 2-3 lata, a nie 15-20 lat – zwracał uwagę Robert Kultys, ale radny PiS nie ma wątpliwości, że Rzeszów musi mieć nowe studium.

– Obecne jest kompletnie nieadekwatne do rzeczywistości, kompletnie zabałaganione – przyznał Kultys. Zastanawiał się, czy jest sens przyjmowania studium, skoro za parę lat trzeba będzie przyjmować ogólny plan. Według Kultysa, studium nie jest doskonałe. 

Papier wszystko przyjmie

Zdjęcie: materiały Urzędu Miasta Rzeszowa

Radny PiS zwracał uwagę, że dokument jest oderwany od rzeczywistości, od tego co już zaplanowano w Rzeszowie, co ma w mieście powstać, na co już wydano warunki zabudowy, tzw. słynne „wuzetki”. Za przykład Kultys podał galerię handlową Europa II. 

– Inwestor chce ją przekształcić w obiekt biurowo-usługowy, wybudować trzy wieżowce o wysokości 55 metrów. Swoje plany uzgodnił z miastem, zaakceptował je architekt miejski. A w tym studium zapisano, że obiekty mogą mieć 20 m wysokości – mówił Robert Kultys.

Radny PiS stwierdził, że takich planowanych inwestycji jest jeszcze więcej, które rozmijają się z zapisami studium. – Nie można ignorować ruchu inwestycyjnego. Papier wszystko przyjmie. Na papierze będziemy mieli idealne studium, a w realiach co innego – mówił. 

Kultys zwracał też uwagę na to, że w studium nie określono terminów wykupu przez miasto działek pod zieleń. – Każemy ludziom czekać 30 lat? To ograbianie człowieka – uważa radny PiS. W studium nie określono też szczegółów rozbudowy istniejących terenów miejskich. 

– Nie możemy się bać, że gdzieś nam urośnie nawet 100-metrowy wieżowiec. Kameralnego miasta już nie zachowamy – przestrzegał Robert Kultys. – Studium to wielka przygrywka do wielkiego planu, który nas czeka za 2-3 lata – dodał. 

Trudny kompromis

Zdjęcie: materiały Urzędu Miasta Rzeszowa

Mateusz Maciejczyk, radny KO, był rozczarowany zapisami nowego studium. – Nie uwzględniono wniosków z północnej części Rzeszowa – Miłocina, Baranówki, Przybyszówki. Nie rozmawiano ze spółdzielcami – krytykował Maciejczyk. 

– Studium stworzono nie wychodząc zza biurka – dorzucał Jerzy Jęczmienionka, radny PiS. Polemizował z nim Tomasz Kamiński, lider Rozwoju Rzeszowa, który przypominał o licznych spotkaniach i konsultacjach władz miasta z mieszkańcami. 

– Każdy kompromis jest trudny. Ten dokument będzie świetną podbudową pod uchwalenie ogólnego planu – uważa Kamiński. – Studium musimy przyjąć. To jeden z najważniejszych dokumentów na przestrzeni ostatnich lat – dodawał.

Andrzej Dec (KO), przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa, stwierdził, że liczba wątpliwości radnych wobec olbrzymiego dokumentu jest proporcjonalnie niewielka, bo studium nie będzie też „biblią przestrzenną”. – Dokument można zmieniać – podkreślał Dec. 

19 radnych za studium 

Cała rada była podzielona. Nawet radni PiS nie mówili jednym głosem. Za przyjęciem studium byli: Grzegorz Koryl, Grażyna Szarama i Danuta Solarz, 13 radnych Rozwoju Rzeszowa i trzech z KO: Marcin Deręgowski, Wiesław Ziemiński i Andrzej Dec. 

Przeciwko studium było dwoje radnych: Danuta Szyszka z Rozwoju Rzeszowa i Jerzy Jęczmienionka z PiS. Od głosu wstrzymała się piątka radnych PiS: Marcin Fijołek, Robert Kultys, Waldemar Szumny i Waldemar Kotula oraz Mateusz Maciejczyk z KO.  

– Ten dokument to nasz wspólny sukces i gwarancja, że w kolejnych latach będziemy budować miasto nowoczesne, rozwijające się, ale przyjazne mieszkańcom i odporne na zmiany klimatu – uważa prezydent Konrad Fijołek.

Z pełnymi założeniami przyjętego studium możecie zapoznać się TUTAJ

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama