Trwa licytacja, kto się przyczynił się do zatrzymania 37-letniego Krzysztofa Z., ps. „Cyklop”, który jest podejrzany o brutalne pobicie 30-letniego Michała Juchy z Rzeszowa. Policja twierdzi, że Krzysztof Rutkowski wiele nie zdziałał.
Znany nielicencjonowany detektyw w poniedziałek ponownie pojawił się w Rzeszowie, by opowiedzieć o zatrzymaniu „Cyklopa” na terenie Wielkiej Brytanii. Krzysztof Z., pochodzący z Jarosławia, jest podejrzany o brutalne pobicie Michała Juchy, do którego doszło 13 sierpnia 2016 roku na terenie Jarosławia.
„Cyklop” niedługo później uciekł z Polski, przez dwa lata ukrywał się na terenie Wielkiej Brytanii. Wystawiono za nim list gończy i europejski nakaz aresztowania. Krzysztof Z. wpadł w ręce brytyjskich policjantów 19 sierpnia br. w hrabstwie Kent niedaleko Londynu, o czym w miniony piątek poinformowała podkarpacka policja.
Krzysztof Rutkowski już 13 sierpnia podczas swojego pierwszego pobytu w Rzeszowie przy okazji tej sprawy mówił, że „Cyklop” ukrywa się w jednej z dzielnic Londynu. Rutkowski zapewniał, że jego ludzie poznali tryb życia Krzysztofa Z. Że podróżuje tylko metrem. Że unika miejsc, w których mógłby się narazić na policyjne kontrole.
Nie mniej jednak informacje, gdzie „Cyklop” przebywa były na tyle nieprecyzyjne, że biuro Krzysztofa Rutkowskiego, którego o pomoc poprosiła rodzina Michała Juchy, zapowiedziało, że przekaże 20 tys. zł nagrody dla osoby, która wskaże miejsce pobytu „Cyklopa”.
W poniedziałek Rutkowski nie chciał zdradzić, czy to właśnie informator „wystawił” Krzysztofa Z. i czy nagroda zostanie mu wypłacona. Nielicencjonowany detektyw chwalił się za to, że jego informacje byłe na tyle „precyzyjne” i pozwoliły brytyjskiej policji na zatrzymanie „Cyklopa”. – Zatrzymano go na ulicy – mówił Krzysztof Rutkowski.
Takiej narracji, że to ludzie Rutkowskiego namierzyli 37-latka zaprzecza Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie, której policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych byli w ostatnim czasie zaangażowani w zatrzymanie Krzysztofa Z. Współpracowali przy tym z Biurem Międzynarodowym Komendy Głównej Policji, Interpolem i Europolem.
– Zatrzymanie mężczyzny to wyłączenie praca służb policji – naszej i brytyjskiej. Nie mamy informacji, by biuro Krzysztofa Rutkowskiego współpracowało z brytyjską policją na jakimkolwiek etapie poszukiwania podejrzanego. W tym, co mówi Krzysztof Rutkowki na temat okoliczności zatrzymania Krzysztofa Z., są rozbieżności – twierdzi Ewelina Wrona z KWP w Rzeszowie.
Jakie rozbieżności? Tego policja nie ujawnia, tłumacząc się dobrem śledztwa. – To my wykonywaliśmy czynności, przesłuchiwaliśmy świadków. Każdą informację monitorowaliśmy i sprawdzaliśmy. Nie mamy sobie nic do zarzucenia – przekonuje Wrona.
Ale Michał Jucha i jego rodzina twierdzą, że gdyby nie Krzysztof Rutkowski oraz nagłośnienie sprawy w mediach, to „Cyklop” nadal by wodził polską policję za nos. – Przed panem Rutkowskim chylę czoła. Za pomoc, jakiej nam udzielił, nie wziął złotówki – mówi Michał Jucha.
On i jego rodzina pretensje mają głównie do policji w Jarosławiu, która przez długi czas nie potrafiła namierzyć „Cyklopa”. – Gdyby nie Krzysztof Rutkowski, nasza policja nadal tkwiłaby w błogostanie i dalej by nas zbywała. Daliśmy jej wcześniej „żółtą kartkę”. Nasza policja ma do nas awersję. Oprócz tego, że śledztwo zostało zawieszono, nie byliśmy w ogóle informowani, jaki jest stan poszukiwań sprawcy pobicia syna – twierdzi Mariusz Jucha, ojciec Michała.
Krzysztof Rutkowski przekonuje, że jego biuro miało „operacyjne” kontakty z brytyjską policją i to dzięki nim udało się zatrzymać „Cyklopa”. Rutkowski mówi, że zatrzymanie Krzysztofa Z. nie było specjalnie trudne. Ujawnił, że „Cyklopowi” na terenie Wielkiej Brytanii „parasol ochronny” zapewniał jego brat – Marcin Z., podobno notowany przez brytyjską policję.
Biuro Rutkowskiego dotarło do ludzi, którzy dowiedzieli się, że brat „Cyklopa” zmienił adres zamieszkania, a potem po nitce do kłębka ustalono miejsce pobytu Krzysztofa Z. Rutkowski ujawnił również, że w dotarciu do „Cyklopa” bardzo pomógł jeden z jego znajomych. To by sugerowało, że „Cyklop” został „sprzedany” przez kogoś z jego najbliższego otoczenia. Rutkowski nie chciał tego potwierdzić.
– Za takie zachowanie jest kula w łeb – mówił w swoim stylu nielicencjonowany detektyw, twierdząc, że przez dwa lata od pobicia Michała Juchy nie działo się nic. – My wskazaliśmy miejsce, dzielnicę, w której ukrywał się „Cyklop”. Wtedy policja z Rzeszowa bardzo intensywnie zajęła się sprawą. Nagle jest przyspieszenie i reakcja – podkreślał Krzysztof Rutkowski.
Zapowiedział, że jego biuro będzie przez całą dobę ochraniało Michała Juchy i jego rodzinę. Mariusz Jucha, ojciec 30-latka, twierdzi, że od soboty, gdy informacje o zatrzymaniu „Cyklopa” pojawiły się w mediach, dostaje telefony z pogróżkami.
– Słyszę od kolegów tego bandziora, że mnie „dojadą”, że „Cyklop jest uczciwy”, że mój syn kupił u niego narkotyki i nie zapłacił, dlatego dostał za to w ryj. Albo w innym przypadku, że mój syn był tak pijany, że „Cyklop”, wychodząc z baru niechcący wpadł na Michała, który rozbił sobie głowę. Błagam Was, nie zostawiajcie nas samych! – apelował do mediów Mariusz Jucha. – Wiadomo, jak w Polsce działają sądy.
Krzysztof Rutkowski, niczym szeryf, do kamer mówił: – Panie „Cyklop”, żeby pan i pana koledzy ze świata przestępczego wiedzieli: Jeżeli ktokolwiek pojawi się w obrębie Michała i jego rodziny, to podejmiemy tak skuteczne działania, jak wobec pana.
Michał Jucha zapowiedział, że będzie się domagał zadośćuczynienia od „Cyklopa” za pobicie. 30-latek po feralnym zdarzeniu jest całkowicie niezdolny do pracy, dostaje marną rentę. Rodzina Michała nie ma żadnych wątpliwości, że „Cyklopa” powinna spotkać surowa kara. – Jego obrońca z urzędu wymusza na nas wycofanie zawiadomienia w zamian za 50 tys. zł – twierdzi Mariusz Jucha.
Krzysztof Z. przebywa aktualnie w brytyjskim policyjnym areszcie. Do Sądu Okręgowego w Przemyślu, który wydał ENA za „Cyklopem” dotarł faks z informacją o jego zatrzymaniu. – Czekamy na postanowienie brytyjskiego sądu o wydaniu, bądź niewydaniu mężczyzny. Jeżeli decyzja o wydaniu się uprawomocni, to w ciągu 10 dni podejrzany zostanie sprowadzony do Polski – wyjaśnia sędzia Małgorzata Reizer, rzecznik SO w Przemyślu.
Przelot Krzysztofa Z. do naszego kraju sfinansują polscy podatnicy. Sąd przewiduje, że procedura sprowadzenia „Cyklopa” do Polski potrwa około miesiąc. Automatycznie trafi do aresztu, a potem usłyszy prokuratorskie zarzuty.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl