Zdjęcie: Piotr Woroniec jr / Rzeszów News

– Chcemy wyrazić jeszcze raz swój sprzeciw wobec wysokiej zabudowy wzgórz na os. Zalesie. Chcemy, by obecna władza zaczęła się z nami liczyć. Jeśli to nie pomoże, będziemy światło słoneczne oglądać w telewizji – mówią działacze ze stowarzyszenia „Spacerówka” w Rzeszowie.

Temat zabudowy wzgórz Zalesia wysokimi blokami znów powraca. Dlaczego? Bo mieszkańcy tych terenów uważają, że Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, nie chce z nimi w ogóle rozmawiać.

Przypomnijmy, że najpierw gdy się okazało, że na terenie os. Zalesia nie powstanie Park Nauki i Rozrywki, Tadeusz Ferenc chciał, aby w takim układzie powstały tam 18-piętrowe wieżowce. Na to nie chcieli się zgodzić radni, dwukrotnie głosując „przeciw” uchwałom dotyczącym miejscowych planów zagospodarowania, które zezwoliłyby na wysoką zabudowę.

Gdy o tym pomyśle dowiedzieli się mieszkańcy os. Zalesie postanowili wysłać pismo do Tadeusza Ferenca, które wówczas podpisało ponad 400 osób. Później dwukrotnie mieszkańcy pojawili się na sesji Rady Miasta, by wyrazić swój sprzeciw wobec wysokiej zabudowy Zalesia.

Następnie spotkali się, a w zasadzie wprosili się, na spotkanie z prezydentem w rzeszowskim magistracie, by opowiedzieć mu o swoich wątpliwościach i problemach.
Genezę całego sporu dotyczącego zabudowy terenów zielonych na Zalesiu opisywaliśmy TUTAJ

– Do prezydenta skierowaliśmy również pismo z prośbą o przeprowadzenie konsultacji społecznych wśród mieszkańców. Na żadne nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Nie możemy też się umówić z prezydentem na spotkanie. To, na które się wprosiliśmy, bo ono nie było dla wszystkich, w zasadzie nic nie dało – twierdzi Elżbieta Niedzielska, prezes stowarzyszenia „Spacerówka”.

Mieszkańcy Zalesia nie chcą wysokiej zabudowy. Obawiają się, że po wybudowaniu bloków ruch na wąskich osiedlowych uliczkach będzie tak wzmożony, że ciężko będzie po osiedlu poruszać się samochodem.

Do tego dochodzi kwestia smogu. Mieszkańcy Zalesia uważają, że już jest z nim problem. Gdy powstaną duże bloki na wzgórzu, to ruchy powietrza będą jeszcze bardziej ograniczone. Kolejnym argumentem jest chociażby to, że ludzie cenią sobie ciszę i spokój, oraz fakt, że mogą odpoczywać na zielonych terenach, które chce się im zabrać.

– Dlatego też postanowiliśmy spotkać się w sobotę (24 lutego) o godz. 9:00 przy ul. Spacerowej tam, gdzie jest łąka, którą chcą nam zabudować. Chcemy wyrazić jeszcze raz swój sprzeciw wobec zabudowy. Chcemy, aby obecna władza zaczęła się z nami liczyć. Jeśli to nie pomoże, będziemy światło słoneczne oglądać w telewizji – dodaje Elżbieta Niedzielska.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Chodzi o to, że gdy nie ma uchwalonego miejscowego planu zagospodarowania na danym terenie, można stawiać swoje obiekty w oparciu o warunki zabudowy. Taka furtka pozwala realizować deweloperom ich plany polegające na budowie m.in. pięcio- i siedmiokondygnacyjnych bloków na wzgórzach Zalesia.

Dlaczego miasto zgadza się na taką zabudowę, mimo protestów?  – Nie mamy podstaw, aby nie wydać warunków zabudowy. Po wyczerpaniu wszystkich procedur, deweloper otrzyma warunki – tłumaczy Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydent Rzeszowa.

– Takie wzgórze idealnie nadaje się pod wysoką zabudowę. Przecież jeździmy do innych miast. Np. Koszyce na Słowacji są położone na wzgórzach i co na nich jest? Bloki i to wysokie – przekonuje Chłodnicki.

Ratusz tłumaczy również, że planowane bloki na Zalesiu nie będą między domami, tylko po drugiej stronie wzgórza. Zdaniem urzędników, mieszkańcy nie mają się czego obawiać.

– Jeśli powstanie osiedle, to powstanie też w najbliższym czasie cała infrastruktura. Tak się zawsze dzieje, bo w wydanych warunkach zabudowy ściśle określane jest, gdzie powstaną drogi, czy parkingi. Wykonawca musi się do tego zastosować – wyjaśnia Maciej Chłodnicki.

– Rzeszów będzie „wychodził” na wzgórza, bo aktualnie jesteśmy w takiej niecce, ze wszystkich strony praktycznie jesteśmy otoczeni wzgórzami. One będą kiedyś zaludnione – słyszymy w ratuszu.

Miasto nie zgadza się z opiniami, że w Rzeszowie w ostatnich latach ubywa terenów zielonych. Dowodem ma być powstanie w tym czasie dziewięciu parków, a także sadzenie co roku tysięcy drzew i jeszcze więcej krzewów. 

– Każde osiedle ma jakiś teren zielony. Protesty zawsze były, są i będą. A jak było przy ul. Kwiatkowskiego? Też były puste pola i nic tam nie było. Teraz powstały bloki, chociaż mieszkańcy protestowali. Wszystko da się pogodzić. Nikt nikomu nie chce robić krzywdy budową bloków – przekonuje rzecznik Chłodnicki.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama