Legendarny zespół „Klepisko”, którego frontmanem jest historyk, gawędziarz i założyciel Muzeum Strachów Aleksander Bielenda oraz „Gar Wolanda” z pierwszym perkusistą zespołu Pectus zagrają w czwartek w Rzeszowie koncert charytatywny dla małej Juli chorej na raka.

[Not a valid template]

„Julia ma 7 lat. Potrafi czytać, pisać, pięknie maluje. Ma niesamowitą pamięć i wspaniałe poczucie humoru. I ma guza mózgu.” Tak zaczyna się historia małej dziewczynki, dla której w najbliższy czwartek (24 marca) w rzeszowskim pubie Underground odbędzie się koncert charytatywny zespołów „Klepisko” i „Gar Wolanda”.

Julia zachorowała we wrześniu 2015 r. Wydawało się, że to tylko przeziębienie. Jednak po trzech dniach mocnych bólów głowy, pediatra polecił wizytę u neurologa. Okazało się, że dziewczynka ma guza mózgu. Została przewieziona do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie okazało się, że guz jest nieuleczalny, złośliwy i niemożliwy do zoperowania.

„Naszej córeczce dali kilka, kilkanaście tygodni życia, w najlepszym wypadku kilka miesięcy. Powiedzieli, że nic nie możemy zrobić i że powinniśmy się z tym pogodzić” – relacjonują rodzice dziewczynki.

Walka, która daje efekty

Julia nie chodziła, miała drżenie rąk, była apatyczna, widziała podwójnie, nawet mówienie było dla niej wielkim wysiłkiem. Rodzice Julki nie poddali się. Dziewczynka leczona była w USA, a potem w Polsce, ale na własną rękę.

„Oczywiście mogliśmy zapomnieć o jakiejkolwiek refundacji leczenia ze strony NFZ. Zostaliśmy sami z ogromnymi kosztami. Szybko wydaliśmy nasze oszczędności i tylko dzięki pomocy rodziny, naszych przyjaciół i innych darczyńców możemy kontynuować leczenie naszej Julii. Leczenie, którego nie można przerwać aby przyniosło skutek” – piszą rodzice chorej na raka dziewczynki.

– Około 25 tys. zł miesięcznie kosztuje utrzymanie dziecka. Niestety, państwo polskie nie refunduje leków, więc rodzice leki ściągają z zagranicy. Julia ma czwarty stopień raka i sytuacja wygląda tak, że albo dostanie leki, albo umrze – mówią organizatorzy czwartkowego koncertu.

Po 3 miesiącach leczenia z powrotem Julia zaczęła chodzić, spotyka się w domu z przyjaciółmi, śmieje się i wróciła do malowania, które uwielbia. Rozpoczęła indywidualne nauczanie w domu żeby nie stracić roku szkolnego i spotkać się z kolegami i koleżankami w drugiej klasie.

„Nie mamy najmniejszych wątpliwości – leczenie działa. Julia czuje się coraz lepiej i chociaż czeka nas jeszcze wiele walki, to cieszymy się każdą chwilą i wiemy, że są lekarstwa i metody leczenia – niektóre niekonwencjonalne, niektóre niedostępne w Polsce, ale używane z powodzeniem na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych, które pozwalają walczyć z chorobami powszechnie uznanymi na nieuleczalne” – piszą rodzice Julki.

Niesamowita słowiańszczyzna dla Julki

Sławomir Popek postanowił pomóc w ratowaniu Julii poprzez zorganizowanie koncertu charytatywnego.  Już w czwartek (24 marca) o godzinie 20:00 w Undergroundzie koncert zagra zespół „Klepisko”, czyli formacja muzyczna, która na Podkarpaciu zyskała już status legendy, tak jak założyciel tego zespołu Aleksander Bielenda, który jest historykiem, gawędziarzem i pomysłodawcą Muzeum Strachów Polnych w Sołonce.

Wejściówki na koncert kosztują 10 zł. Oczywiście można dać więcej. Cały dochód z koncertu przeznaczony będzie na leczenie Julii. W Undergroundzie na barze jest też specjalna puszka, do której będziecie można wrzucać dary serca dla dziewczynki.

Na koncert warto się wybrać nie tylko po to, by wesprzeć akcję charytatywną, choć to ona jest najważniejsza. Charyzmatyczny Aleksander Bielenda przyciąga młodych ludzi, którzy uwielbiają słuchać jego opowieści i po prostu rozmawiać z nim. Jednak, kiedy staje na scenie i zakłada maskę, budzi się w nim żar, którego mógłby pozazdrościć niejeden nastolatek. Być może dlatego mówi się, że „Klepisko” gra muzykę ognia, ziemi i kamienia.

Brzmienie „Klepisko” nawiązuje do dawnej kultury z terenów Podkarpacia, ale nie tylko, bo w mimo tego, że raczej w swoich transowych utworach nie używają tekstów, to jednak zdarza się, że na koncertach przywoływane są dawne pieśni kolekcjonowane przez Oskara Kolberga lub poezje Bolesława Leśmiana.

Mało gra, bo mało idei

„Klepisko” nawiązuje do niesamowitej słowiańszczyzny. Niestety, koncerty tego zespołu to rzadkość. Można powiedzieć, że koncertują średnio raz na kilka lat.

– „Klepisko” gra rzadko, bo gra tylko dla idei, a ponieważ jest mało idei, to jest też mało „Klepiska” – mówi z uśmiechem Aleksander Bielenda, frontman zespołu Klepisko.

– Jak można nie zagrać? Zresztą cały zespół też sobie nie wyobraża, żebyśmy mieli odmówić w takiej sytuacji. To oczywista oczywistość, jak powiedział klasyk. Trzeba zagrać i to jest poza wszelką dyskusją – dodaje Bielenda.

Grupa powstała w 1998 roku w Lubeni pod Rzeszowem. Charakterystyczne brzmienie zespołu opiera się na dominującym oryginalnym zestawie instrumentów rytmicznych (bębny, garnki żeliwne, przeszkadzajki, łuki muzyczne, aborygeńskie rury didgeridoo, itp.) oraz piszczałkach, fletach, fujarkach, gwizdkach, butelkach itp. przedmiotach muzycznych.

Ale „Klepisko” używa też instrumentów klasycznych takich jak akordeon, skrzypce, gitara kontrabas lub klarnet.

Męska muzyka dla koneserów

Publiczności przed koncertem „Klepiska” rozgrzewać nie trzeba. Jednak jak na legendarny etniczny zespół, będzie miał swój support w postaci świeżego tworu muzycznego o nazwie „Gar Wolanda”.

„Gar Wolanda” to rzeszowski zespół blues-rockowy powołany do życia w celu nagrania tworzonych na przestrzeni wielu lat autorskich kompozycji klawiszowca Marka Muriasa i Michała Florka, który w zespole jest wokalistą i autorem poetyckich tekstów.

– Gar Wolanda to kociołek jednej z najbardziej tajemniczych postaci w powieści Bułhakowa  „Mistrz i Małgorzata”. Poza tym, chciałem nawiązać do nazwy King Crimson, a Woland wydawał się być najmniej wyeksploatowaną postacią diabła, która jeszcze w kulturze istnieje – mówi Michał Florek, frontman zespołu.

Pectus nie miał być dla małolatów

Piosenkopisarski duet uzupełniony został o dwie inne osobowości muzyczne: gitarzystę Dawida Petkę i Jacka Augustyna Pacześniaka, pierwszego perkusistę zespołu Pectus.

Pectus z Pacześniakiem na perkusji zdobył Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Piosenki „Carpathia Festival” Rzeszów 2006 i wydał płytę z zaledwie pięcioma utworami, ale na tej płycie, która nie była masowo dystrybuowana znajduje się zwycięska piosenka o tytule „Spacer”.

– To jest to, co Pectus chciał robić od początku, czyli grać nie muzykę dla tzw. małolatów płci żeńskiej, tylko dla mężczyzn, którzy słuchają na przykład Marillion – mówi o pierwszej płycie Pectusa Jacek Augustyn Pacześniak.

– W tamtym czasie nie było prawdziwego męskiego zespołu rockowego, który mógłby zawojować na rynku muzycznym. Tak jak kiedyś po rozpadzie zespołu Genesis pojawił się zespół Marillion z Fishem, który był wokalistą zespołu. To była typowo ekskluzywna rockowa muzyka, czyli tzw. progresywny rock, który trafiał do koneserów muzyki rockowej.

– Pectus w pierwszym składzie chciał to osiągnąć. Zespół zaczął grać nie dla koneserów męskiej muzyki rockowej tylko dla nastolatków płci żeńskiej – mówi Pacześniak o początkowych ideach muzyków Pectusa.

Poszukiwacz skarbów

Na okładce pierwszego krążka Pectusa jest zdjęcie składu zespołu. Wokalista Tomasz Szczepanik, gitarzysta Witold Paśko, basista Bartłomiej Skiba i klawiszowiec Roman Kielar mają rozjaśnione twarze. Tylko perkusista Jacek Augustyn Pacześniak na zdjęciu jest przyciemniony i ukryty.

– Tam z tyłu czaję się ja, jako najstarszy. Dali mnie w cień, bo nie chcieli, żeby było widać po zespole, że tam grają ludzie po 30. roku życia. Dzisiaj już jestem po 40. Mieli to być tylko młodzi chłopcy. Zobacz, jakie oni mają piękne jasne twarze, a tam z tyłu czaję się jak czarny charakter – pokazuje Pacześniak.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Po wygranej „Carpathia Festival” zespół zmienił skład ze względu na muzyczny i wizerunkowy kierunek, ale Jacek Augustyn Pacześniak gra dalej, choćby nawet z zespołem Manitu, który ostatnio zapewnił akompaniament na koncercie kolęd  (więcej TUTAJ) w Teatrze Maska lub z zespołem „Gar Wolanda”.

– Odkąd skończyłem szkołę muzyczną jestem poszukiwaczem skarbów. I czasami na swojej drodze znajduję takie skarby. I wtedy nawiązuję z tymi ludźmi współpracę. Spotkaliśmy się przez przypadek, ale to ma dla mnie duże znaczenie, bo przypadliśmy sobie pod względem osobowości i zainteresowań muzycznych – mówi Jacek Augustyn Pacześniak.

Aukcja płyt z autografami muzyków

Oprócz czwartkowego koncertu, na  Facebooku prowadzona jest aukcja płyt z autografami, koszulek i innych muzycznych gadżetów. Licytacje odbywają się w oddzielnych postach. Aby podbić cenę wystarczy napisać komentarz. Cena wywoławcza podawana jest w poście na wydarzeniu. Co istotne, czas aukcji może ulec zmianie, jeśli okaże się, że chwilę przed czasem ktoś podbije cenę. Szczegóły aukcji TUTAJ.

SABINA LEWICKA

Podczas aukcji można kupić płyty:

* The Analogs (płyta z autografem)

* Turnip Farm (płytki i koszulka)

* Mela Koteluk (płyta z autografem, koszulka z autografem i jeszcze coś, też z autografem )

* Fismoll (płyta z autografem)

* Farben Lehre (płyta)

* Bajzel (dwie płytki z autografem)

* Foliba Music (płytka)

* Roots Rockets (płytka)

* Raggabarabanda (płytka)

* OFFENSYWA (płytka)

* Peter J. Birch (dwie płytki z autografem i koszulka)

* Henry David’s GUN (płyty z autografami)

* Angela Gaber Trio (płyta z autografami i kubek)

* Kamil Bednarek (płyta)

* Hatbreakers (płyty i koszulki z autografami, czapki

* Wańka Wstańka & the Ludojades (płyta z autografami)

* KSU (koszulka z autografami)

* 1984 (płyta z autografem)

* HEY (płyta z autografem)

* Zakopower (płyta z autografem)

* Krzysztof Zalewski (płyta)

* The Stubs (płyty i plakat z autografem)

* Cheap Tobacco (płyty)

* Mira Opalińska (płyta z autografem)

* Patrick the Pan (płyta z autografem)

* Agyness B. Marry (płyta)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama