– To dzielenie rady na równych i równiejszych – twierdzą rzeszowscy radni PiS. Skarżą się, że na sesjach pierwszeństwo w zabieraniu głosu dostaje prezydent Tadeusz Ferenc.
Sesje Rady Miasta Rzeszowa zazwyczaj są gorące. Aby wywołać polityczną awanturę wystarczy najbanalniejszy powód. Emocje budzi nawet porządek obrad. Tak było też we wtorek, gdy opozycyjnym radnym PiS nie spodobało się, że w trzecim punkcie sesji znalazło się wystąpienie prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca oraz przewodniczącego Rady Miasta Andrzeja Deca (PO).
Interpelacje, oświadczenia i zapytania radnych upchano na 17 pozycji, jako przedostatni punkt wtorkowej sesji. Nie ma w tym nadzwyczajnego, bo ten punkt zazwyczaj znajduje się na koniec każdego posiedzenia rady. Podobnie jest z komunikatami prezydenta. Ale tym razem porządek obrad nie spodobał się radnym PiS, bo komunikaty prezydenta wysunięto na początek sesji.
– To dzielenie rady na równych i równiejszych. Dlaczego prezydent, który jest gościem specjalnym na sesji, ma specjalny przywilej w postaci wysoko ulokowanego punktu, w którym tylko on może zabierać głos. Sesje rady powinny służyć merytorycznej dyskusji – stwierdził Marcin Fijołek, szef klubu PiS.
Fijołek zarzucił Tadeuszowi Ferencowi, że jego wystąpienia mają charakter polityczny i burzą równowagę pracy radnych. – Żądamy wyjaśnienia, dlaczego został zastosowany taki zabieg, który ma charakter polityczny, a nie merytoryczny. Dlaczego chcecie postawić wyżej przewodniczącego i prezydenta od reszty radnych? – pytał Marcin Fijołek.
O tym, że wystąpienie Tadeusza Ferenca znajdzie się na początku sesji zdecydował przewodniczący rady Andrzej Dec. Tłumaczył, że to właśnie interpelacje i zapytania radnych od jakiegoś czasu są coraz częściej przez nich wykorzystywane do politycznych awantur i niewiele mają wspólnego z merytoryczną dyskusją.
– Na dalszy plan przesunąłem politykę, bo tam jest jej miejsce. Oświadczenia i informacje były wykorzystywane do wprowadzenia tematów, do których nie byliśmy przygotowani – mówił Andrzej Dec.
Dla PiS taka argumentacja jest do nie przyjęcia, bo Decowi wypomniano, że sam jest członkiem Platformy Obywatelskiej. Grzegorz Koryl (PiS) wytykał władzom Rzeszowa, że punkt o komunikatach wykorzystują do politycznego marketingu.
– Gdyby prezydent był z waszej opcji, to problemu by nie było – odbijał piłeczkę do PiS Waldemar Wywrocki z Rozwoju Rzeszowa. Ostatecznie porządku obrad nie zmieniono.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl