Do planowania przestrzennego można podchodzić z głową, ale można też robić to bez głowy. O wiele lepszym rozwiązaniem jest to pierwsze podejście, niestety bywa, że jest rzadziej stosowane.
W Rzeszowie można mieć sporo zastrzeżeń do miejskiego ładu przestrzennego. Dotyczy to zarówno spraw typowo estetycznych, jak i urbanistyczno-architektonicznych. Wielokrotnie poruszałem już te tematy, m.in. w tekstach „Esteta potrzebny od zaraz” czy „Po oczach”. Ale obecnie wydaje się, że przekroczono już wszelkie granice.
Decyzje dotyczące lokalizacji i wyglądu dużych obiektów kubaturowych (m.in. bloki i markety) zawsze powinny być podejmowane po wnikliwej analizie i najlepiej, gdy wynikają z większego planu zagospodarowania przestrzennego. W stolicy województwa podkarpackiego zbyt często stosuje się inne rozwiązanie – wydanie warunków zabudowy, wywołując przy tym fale protestów społecznych (Baranówka, Drabinianka, Zalesie).
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Google News!Szczególnie przykre ostatnio jest takie postępowanie dotyczące terenów niedaleko Żwirowni. Tam bowiem tysiące rzeszowian wypoczywa nad wodą i zieleń, a nie bloki mieszkalne stanowi naturalne uzupełnienie krajobrazu. Dlatego nie dziwią tak liczne głosy oburzenia na fakt, że rozpoczęto w pobliżu budowę mieszkań w blokach.
Mieszkańcy z całego miasta zaangażowali się w obronę tych terenów przed taką zabudową i widać coraz bardziej, że nie zamierzają odpuścić. Wykorzystują tu wszelkie możliwe formy protestu, bowiem są mocno zdeterminowani i przekonani do swoich racji. Nie może być bowiem tak, że głos zwykłych mieszkańców Rzeszowa nie dociera do władzy, będącej przecież dla ludzi i przez tych ludzi wybranej.
Tym bardziej, gdy wcześniej ta władza składała zupełnie inne obietnice.