Fot. Maciej Brzana / Rzeszów News. Na zdjęciu Grażyna Bochenek

Gdyby opinii o „figurancie” Andrzeju Dudzie nie dopuściła na antenę, to zaprzeczyłaby istocie dziennikarstwa. Przemysław Tejkowski, prezes Radia Rzeszów, będzie się tłumaczył w sądzie z szykan wobec Grażyny Bochenek. 

W środę, 4 marca, w Sądzie Pracy w Rzeszowie ruszył proces z powództwa byłej już dziennikarki Radia Rzeszów Grażyny Bochenek, której kłopoty rozpoczęły się jesienią 2018 roku. Bochenek w pozwie zarzuca Przemysławowi Tejkowskiemu, prezesowi Radia Rzeszów, „dyskryminację, mobbing i naruszenie dóbr osobistych”. 

Zaczęło się od „figuranta” Dudy  

Proces jest pokłosiem wydarzeń z 6 września 2018 roku, gdy Grażyna Bochenek, prowadząc poranną audycję „Kalejdoskop” dopuściła na antenę opinię słuchacza, który Andrzeja Dudę nazwał „pełniącym obowiązki prezydenta” i „figurantem”. Tejkowski chciał, żeby dziennikarkę ścigała prokuratura za znieważenie głowy państwa

Prokuratura, na szczęście, odmówiła wszczęcia śledztwa. Przemysław Tejkowski ukarał Grażynę Bochenek naganą (w czerwcu 2019 roku uchylił ją Sąd Rejonowy w Rzeszowie), odsunął ją od prowadzenia audycji na żywo, magazynów informacyjnych, serwisów dla kierowców. 

Tejkowski nie zgodził się też, by Bochenek prowadziła zajęcia ze studentami  dziennikarstwa na Uniwersytecie Rzeszowskim, nie dał jej zgody na wyjazd do Lwowa na cykliczną konferencję „Polka w Europie”, odsunął od pełnienia dyżurów telefonicznych, prowadzenia rozmów w cyklu „Gość dnia” i magazynu „Ślady Pegaza”.

Dyscyplinarka za przyjście do pracy

O całej sprawie zrobiło się głośno w całym kraju. W obronie Grażyny Bochenek stanęły ogólnopolskie organizacje zrzeszające dziennikarzy, przeciwko decyzji Przemysława Tejkowskiego przed siedzibą Radia Rzeszów protestowali także rzeszowscy dziennikarze.  

Gdy wybuchła afera, Grażyna Bochenek była przez pewien czas na zwolnieniu lekarskim. Została dyscyplinarnie zwolniona z pracy w czerwcu 2019 r. po tym, jak niedługo wcześniej, będąc na L4, trzy razy przyszła do radia załatwić sprawy zawodowe. Przemysław Tejkowski postanowił to wykorzystać i podjął decyzję o dyscyplinarce wobec Bochenek. 

To nie był przypadek, kilka dni wcześniej dziennikarka złożyła do sądu pozew przeciwko Tejkowskiemu za stosowanie wobec niej mobbingu, dyskryminacji i naruszenia jej dóbr osobistych. I właśnie w tej sprawie w środę rozpoczął się proces w Sądzie Pracy. Na rozprawie była Grażyna Bochenek, Tejkowski się nie stawił, był tylko jego pełnomocnik.

Zarzut absurdalny i abstrakcyjny

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Na rozprawie była również przedstawicielka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która śledzi cały proces. Grażyna Bochenek przez kilkadziesiąt minut mówiła, jakie szykany spotkały ją po feralnej audycji. Na odsunięciu jej od obowiązków miesięcznie traciła ok. 1300 zł. Bochenek nie żałuje, że dopuściła krytyczną opinię słuchacza o Andrzeju Dudzie.

– Była absolutnie usprawiedliwiona, szczególnie, że wcześniej była opinia innego słuchacza, który pozytywnie wypowiadał się o prezydencie – mówiła przed sądem Grażyna Bochenek. Podkreślała, że to, co zrobiła jest istotą zawodu dziennikarza – przedstawienie dwóch różnych opinii. Odniosła się również do zarzutu znieważenia głowy państwa. 

– Był absurdalny i abstrakcyjny. Podważono sens wykonywania tego zawodu – uważa była dziennikarka Radia Rzeszów. 

Bochenek przed sądem mówiła, że po całej historii była jednym wielkim kłębkiem nerwów, regularnie chodziła do lekarza, nabawiła się depresji. Podczas swojej pracy więcej praw mieli studenci, którzy przychodzili do radia. Dziennikarka mówiła, że nigdy nie było wiadomo, co będzie mogła robić, a co nie. – Raz było tak, raz tak – zeznawała. 

Przemysłowi Tejkowski, zakazując Grażynie Bochenek prowadzenia zajęć ze studentami UR, mówił, że Bochenek do tego się nie nadaje, mimo, że była ona wcześniej wielokrotnie nagradzana. – Podważono tym samym moje kompetencje, to było upokarzające – mówiła w sądzie dziennikarka. 

Do ugody nie doszło 

Na koniec rozprawy sędzia Agnieszka Kowal zapytała, czy jest możliwa ugoda. Pełnomocnik Grażyny Bochenek oświadczył, że tak. Warunkiem ugody są przeprosiny dziennikarki przez Tejkowskiego na łamach „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” oraz 35 tys. zł zadośćuczynienia. Na takie warunki nie chciał się zgodzić pełnomocnik Radia Rzeszów.

Sąd odroczył więc rozprawę do 24 kwietnia. Do przesłuchania będzie 10 świadków. To nie jedyny proces, jaki Grażyna Bochenek wytoczyła Przemysławowi Tejkowskiemu. Drugi, który toczy się w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie, dotyczy wycofania decyzji o dyscyplinarnym zwolnieniu Bochenek z radia, w którym na etacie pracowała od 2007 roku.

Grażyna Bochenek obecnie jest rzecznikiem prasowym Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl   

Reklama